Jest taki niewielki naród, który nie potrzebuje ruchu feministycznego. Jest to społeczeństwo egalitarne od tysięcy lat, w którym nie ma przemocy domowej, nie ma gwałtów, nie ma bezdomnych, nie ma samotnie wychowywujących rodziców, nie ma opuszczonych starców, nie ma porzuconych dzieci. To matriarchalne społeczeństwo Mosuo (Moso) mieszkające na południowym zachodzie Chin wokół malowniczego jeziora Lugu. Pisałam o nich już kilka dobrych lat temu. Pod zakładką Matriarchat na blogu (trzeba kliknąć na tytuł) jest mój artykuł o nich, dalej moje tłumaczenie fragmentów książki Heide Göttner-Abendroth. Heide spotkała się z Mosuo na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy nikt jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że społeczeństwa matriarchalne istnieją do dzisiaj. Jak wygląda dziś ich sytuacja? Co się zmieniło?
„Nu Guo- w imieniu matki“ – film Franceski Rosati Freeman
Z portalu internetowego, niestety tylko po włosku, można się dowiedzieć, że F. R. F. urodziła się w Trapani (Sycylia) i studiowała w Palermo języki obce. Od 30 lat mieszka we Francji oraz Szwajcarii. Od dziesięciu lat pracowała w Genewie dla Antyrasistowskiego Centrum Informacji oraz brała udział w międzynarodowych konferencjach przeciwko rasizmowi.
Walka o prawa kobiet pochłaniała ją od wielu lat. W Szwajcarii organizowała pomoc dla uchodźczyń, kursy informujące je o ich prawach, zdrowiu, wychowaniu dzieci. Stąd wzięło się również jej zainteresowanie społeczeństwem Mosuo. Zorganizowała siedem wypraw z małymi grupami kobiet nad jezioro Lugu, aby poznać niezwykły naród, w którym kobiety są poważane przez mężczyzn, gdzie nie ma przemocy. Przed pewien czas mieszkała razem z nimi. Z materiału fotograficznego, z filmów oraz wywiadów przeprowadzanych wśród Mosuo powstał film dokumentalny, który został wybrany w Chinach na Festiwal Filmowy Mosuo w 2006 roku oraz był pokazywany we Francji, Włoszech i Szwajcarii. W 2010 opublikowała książkę pt. „Pozdrowienia z kraju kobiet: niezwykła podróż w poszukiwaniu Mosuo, społeczeństwa matriarchalnego bez przemocy i zazdrości“. W 2013 roku, wspólnie z reporterem Pio d’Emilia nakręciła film: „Nu Guo – w imieniu matki“. Wczoraj, w Kobiecym Pawilonie (Frauenpavillon) w parku w St. Gallen przy okazji prezentacji filmu F. R. F. opowiadała o dzisiejszych Mosuo. Jej sprawozdanie zawierało wiele optymistycznych wiadomości, niestety były też niepokojące.
Optymistyczne
Mosuańczykom coraz lepiej powodzi się finansowo. Rząd Chin rozbudował infrastrukturę, obecnie można dojechać do Lugu wygodnymi autostradami, jest lotnisko. Czasy rozklekotanych ciężarówek na niebezpiecznych, kruszących się górskich drogach to przeszłość. Mosuańczycy, głównie ci znad jeziora, zaczynają dobrze zarabiać na przewożeniu turystów w łodziach, na sprzedawaniu rękodzieła i prowadzeniu małych knajpek i hoteli, na folklorystycznych występach.
Wzrosła również ich samoświadomość i duma z własnej tradycji. Wiedzą że ich system jest wyjątkowy, że nie są już utożsamiani, tak jak wcześniej z prymitywnymi barbarzyńcami z „nieuporządkowanym życiem seksualnym“. Organizują się, starają się chronić swoją tradycję wszystkimi siłami przed zalewem komercjalizacji, przed wpływami kultury patriarchalnej.
Niepokojące
Coraz więcej Chińczyków Han zalewa malowniczą okolicę, niestety nie tylko jako turyści. Wielu z nich się tam osiedla. Zwabieni urokiem mitycznej Shangri-La rozkręcają własne interesy, budują hotele oraz burdele z chińskimi prostytutkami, przebranymi za Mosuanki. Rozwija się na całego Disneyland i Cepeliada z erotycznymi motywami. Między grupą znad jeziora oraz mieszkańcami wyższych regionów zaczynają się pojawiać różnice w statusie ekonomicznym. Tego wcześniej nie było. Jedna z matek klanowych mówi w filmie o niebezpieczeństwie bogacenia się, chciwości, wydawaniu nadmiaru pieniędzy na używki, głównie alkohol.
Po autostradach nie tylko jeżdżą autokary z turystami, ale również ciężarówki, które teraz mogą coraz szybciej i sprawniej wywozić bogate naturalne surowce, w które obfituje kraj Mosuo. Plądrowanie ich Ziemi Matki, która jest dla nich równie ważna jak godność kobiet jest przerażające.
Do dzisiaj Mosuo nie zostali oficjalnie uznani za mniejszość etniczną. Był to ich główny problem i bolączka już w latach dziewięćdziesiątych. Do tej pory zalicza się ich do grupy Naxi, pomimo że, te dwie kultury mają różne systemy społeczne, inne tradycje i język. Właśnie, brak języka pisanego jest główną przeszkodą w nadaniu Mosuańczykom oficjalnego miana etnosu.
Dzisiejsza sytuacja Mosuo znad jeziora Lugu doskonale unaocznia możliwe procesy patriarchalizacji przechodzące wśród innych mniejszości na terenie Chin, ale również na pozostałych obszarach świata, także na terenach Starej Europy. Brutalna polityka „pro-rodzinna“ komunistycznego reżymu chińskiego nie załamała Mosuańczyków, czy może zniszczyć ich rosnący dobrobyt?
Jest jeszcze inna opcja przyszłości, którą rozważam czasem, aby poprawić sobie humor. Na terenie Chin żyje około 56 mniejszości etnicznych. Prawdopodobnie jest jeszcze więcej nieuznanych oficjalnie. Na terenach Seczuanu i Yunanu, niedaleko od Mosuo mieszkają jeszcze Lahu, Miao, Zhuang, Bao i wiele innych. Wiele z tych społeczności ma matriarchalne korzenie, które przetrwały śladowo w ich obyczajach i legendach. Nie są już tak odizolowane od świata jak kiedyś. Represja Chińczyków Han również słabnie. Rośnie za to edukacja, kontakt ze światem, głownie przez internet. Czy wzrośnie również ich samoświadomość, pogłębiona percepcja własnych korzeni, chęć do nawiązania kontaktów z narodami o podobnej tradycji, wymiana doświadczeń? Kto wie, może, abstrahując od ewangelizacji chrześcijańskiej i wpływu islamu, wytworzy się między nimi pewne poczucie wspólnoty i chęć do powrotu do źródeł? Może… tu znajduję się zdecydowanie pod wpływem używki „imagine…“ nastąpi rewolucja kulturalna, która będzie w stanie zainfekować nawet Chińczyków Han?
W ostatnich latach pojawiło się sporo materiałów na temat Mosuo. Lepszych i gorszych. Film Rosati wypada na tym tle bardzo dobrze. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się w Polsce.
http://www.francescarosatifreeman.com/ita/biografia.html
MatriArchiv w St. Gallen
Prezentacja filmu Rosati odbyła się w uroczym Pawilonie Kobiet w parku w St. Gallen. (http://www.frauenpavillon.ch/)
Dowiedziałam się, że Pawilon Kobiet istnieje już dosyć długo, od co najmniej piętnastu lat. Neoklasycystyczny pawilonik, który był kiedyś składem narzędzi w parku, został, przy poparciu lokalnej administracji, wywalczony przez kobiety na spotkania. Mała oaza szczęśliwości w cieniu tulipanowca, akurat pięknie kwitnącego w czerwcu.
Projekcja filmu została zorganizowana została przez MatriArchiv, bibliotekę zbierającą literaturę na temat matriarchatów. Więcej na temat działalności MatriArchiv można dowiedzieć się na stronie: