Jeszcze szaleje wiosna. Świetna okazja aby odwiedzić miejsca przedchrześcijańskich wiosennych obrzędów, zaślubin Majowej Królowej z Majowym Królem. Miejsc radości, rozpusty i swawoli, najsurowiej piętnowanej przez ojców Kościoła. Co ma wspólnego z tym wszystkim rycerz Tannhäuser, pani Wenus, Dana, Ana, Werena? Zapraszam do szwajcarskiego kantonu St. Gallen i wspaniałego pejzażu mitologicznego niedaleko miasta Sargans w cieniu góry Gonzen a przede wszystkim do pobliskich wzgórz Tiergarten i Freudenberg.
Przemysł turystyczny wabi miejscami magicznymi podobno emanującymi niezwykłą energią, reklamuje okolicę jako Heidiland (Heidi, bohaterka książki dla dzieci szwajcarskiej autorki Joanny Spyri). Przyznaję, nie jestem ekspertką od miejsc mocy. Jeżeli na owych wzgórzach czuję się dobrze to dlatego, że są piękne, oraz posiadają wspaniałą historyczną przeszłość. Do tego dochodzą legendy i lokalne opowieści. Od tego samego może się zakręcić w głowie! Obydwa wzgórza zdecydowanie należą do kategorii locus amoenus – miejsc rozkosznych, przyjemnych. Od Sargansu, po Mels i Bad Ragaz, wzdłuż doliny Renu, znajduje się cały kompleks pejzażu mitologicznego, na który składa się specyficzna topografia okolicy, sagi i podania, ale również obecność kultowych miejsc, czy to w formie kamieni miseczkowych, czy tzw. kamieni „dzieci“ (dających dzieci) czy poślizgowych, po których kobiety zsuwały się, aby zajść w ciążę. Te kamienie były alter ego Przodkini, ona opiekowała się duszami zmarłych, czekającymi na ponowne narodziny. Taki właśnie kamień znajduje się w Retell, na wschodnim zboczu Gonzen. O funkcji owych kamieni zapomniano, czasami tylko w niektórych ludowych opowiadaniach pojawia się motyw dzieci wziętych „z kamienia“.
Najstarsze ślady człowieka w okolicy Sargansu pochodzą aż sprzed 45 000 lat. W jaskini zwanej „Smoczą“ na wysokości 2427 m., niedaleko Vättis znaleziono obrobione kości oraz paleniska. Więcej znalezisk pochodzi z okresu celtyckiego i rzymskiego. Plemiona Retów i Celtów wymieszały się, ich tradycje kulturowe i języki również. Później przyszli Rzymianie i Alemanowie. Język lokalny to niezwykły amalgamat, zawierający nawet relikty pochodzące z okresu przedindoeuropejskiego.
Jeżeli spojrzymy na masyw Gonzen od strony zamku Sargans zobaczymy dziwny kamienny kształt między skałami góry, wygląda jak postać. Trudno sobie wyobrazić, że owe podobieństwo mogło umknąć uwadze pierwotnych mieszkańców okolicy. Czyżby był to wymieniany w okolicznych legendach Duch Żelaza, czy raczej Bogini, Dana, albo Werena, przerobiona póżniej na Św. Barbarę, opiekunkę górników? W masywie górskim wydobywano rudę żelaza od co najmniej 200 p.n.e. Sagi opowiadają, że w jamach górskich mieszkały skrzaty w domkach z żelaza, ze złotymi dachami i srebrnymi oknami. Były bardzo pracowite, ale lubiły również muzykę, grały na skrzypcach i fujarkach. Lubiły tańczyć i były przyjazne ludziom. Zgodnie z legendą, Św. Barbara miała pojawić się na pagórku Splee (teraz stoi tam kaplica zamkowa Św. Sebastiana) i wskazać ludziom drogocenne skarby znajdujące się we wnętrzu góry. Dziwne… lokalne podania przestrzegają przed tym pagórkiem, ma to być miejsce diabelskie, na którym w pewne dni o północy pojawia się koza, albo czarny kot. Co porabia tam wobec tego święta Barbara? Wszystko wskazuje na to, że Splee było miejscem wyjątkowym, prawdopodobnie odbywały się tam rytuały związane z cyklicznymi świętami.

Kaplica Św. Sebastiana na wzgórzu Splee, na którym straszy po zmroku w pewne dni. W rogu resztki pogańskiego kultowego kamienia.
Wzgórze Wenus
Niedaleko Sargans w Mels, w dolinie rzeki Seez, znajduje się wzgórze skalne zwane obecnie Tiergarten, ale znane od praczasów jako góra Vreny, Wereny, czy Wenus. Skała, czerwony konglomerat Verrucano, była kiedyś trzy razy większa, niestety od setek lat wydobywano z niej kamień na budowę. Jej brzegi opływało kiedyś jezioro Walensee, obecnie oddalone o kilkanaście kilometrów. Położenie nad jeziorem i rzeką, czerwony kolor oraz niezwykłe formacje skalne na jej szczycie predestynowały ją do miejsca otoczonego specjalną czcią.

Po krótkiej wspinaczce znajdujemy się na ogromnej łące, idealnym miejscu dla zgromadzeń i biesiad. Aby dostać się do kamieni kultowych wystarczy kilkuminutowy spacer pod górę.
To tu, według wielu okolicznych podań i pieśni miał przybyć rycerz Tannhäuser czy Tannhuser, bard i poeta. Zwabiony przez lubieżną Werenę i jej trzy piękne towarzyszki (trzy dziewice) , brał udział w niekończących się wesołych biesiadach, przy winie, śpiewie i tańcach dopóki po siedmiu latach nie zdał sobie sprawy, że popełnia grzech, który musi odkupić papieskim absolutorium. Niestety, papież go nie udzielił, podał mu zeschnięty patyk mówiąc, że dopóki patyk nie zakwitnie dopóty jego grzechy nie zostaną odkupione. Nieszczęsny rycerz powrócił z Rzymu do Pani Wzgórza i jej trzech towarzyszek. Po trzech dniach na patyku zakwitły trzy róże. Rycerz do dzisiaj czeka uśpiony wraz z trzema pannami na wyzwolenie z niewoli i oczyszczenie z grzechów. Na wyzwoliciela czeka złoty łańcuch opasujący wzgórze oraz złote kręgle. Saga o rycerzu zniewolonym przez grzeszną pogankę, dosmaczona chrześcijańskim morałem, ma wyjątkowo archaiczne korzenie i jest szeroko rozpowszechniona w Europie. Również Flensburg, Bonn i Eisenach mają góry Wenus.

Kamień na szczycie Tiergarten z dwiema nieckami.
Obraz świętej góry, miejsca miłosnego połączenia Pani Wegetacji z jej wybrańcem jest dodatkowo wzmocniony o symbolikę Trzech Panien. Znanych już dobrze jako Trzy Bethy, czy rzymskie Matrony a przemienionych później w chrześcijańskie święte, Katarzynę, Małgorzatę i Barbarę. W owych górach śpią wiecznym snem uczestnicy biesiady, a węże i zaskrońce strzegą ukrytych skarbów. Biesiadnicy budzą się na wiosnę, na święto inicjacji i na święto przesilenia letniego.

Czerwony głaz w Tiergarten. Jaka mogła być jego funkcja? Czyżby to był kamień płodności, przynoszący dzieci?
Imię barda czy rycerza określa jednocześnie jego funkcję. Tann-häuser, wymieniany również w szesnastowiecznych podaniach jako Dann-huser to „mieszkaniec domu Dann albo Tann“, czyli domu mitycznej Przodkini Dany albo Any. Cytuję za Kurtem Derungsem: „Od Morza Śródziemnego aż po Irlandię była staroeuropejską Wielką Przodkinią. Znamy ją jako Anat w Starożytnym Oriencie, jako Tinit w Afryce Północnej, jako Anahitę w Persji, z nazw krajobrazów Anatolii, z Krety jako Danae, z Włoch jako Annę, z Tyrolu jako Boginię Tannę, królową baśniowego ludu Crodères, w nazwach gór w Owerni jako Anis, w nazwach rzek Dunaj i Don, jako Bogini Idunę w północnej Europie i jako Danę w Irlandii.“ (Kurt Derungs, Christina Schlatter „Quellen, Kulte, Zauberberge”, edition amalia, Grenchen, 2005)
Legenda zawiera wiele sprzecznych elementów. Rycerz żałuje grzechów, ale powraca do miejsca rozpusty zamiast wybrać dolę pustelniczą. Suchy patyk zakwita, ale grzechy mimo wszystko nie zostają odpuszczone. Wszetecznice górskie nie zostają ukarane, są poza prawami boskimi i potęgą papieską. W związek rycerza z Panią Natury nikt nie może interweniować, ponieważ od niego zależy dobro ziemi i jej mieszkańców. Do tego dochodzi uparcie powtarzający się motyw trójcy, Trzy Panny (albo Bogini w trzech postaciach), trzy róże zakwitłe po trzech dniach…Kiedy spojrzymy z Tiergarten w kierunku Gonzen również zobaczymy trzy szczyty.
Więcej o innym miejscu radosnych, erotycznych przeżyć wiosennych, górze Freudenberg koło Bad Ragaz, oraz o dziwnej postaci Górskiej Anusi w następnym blogu.
Ludowa etymologia
Nazwy gór, rzek, skał przenoszą do dzisiaj ślady wcześniejszych kultur. Analogicznie do jeszcze dzisiaj zachowanych kultur aborygenów określano znaczące punkty w krajobrazie bardzo prosto: skała, wielki kamień, bystra rzeka, czarna rzeka, pagórek, wielki masyw. Czasem nadawano miejscom specjalnym imię wielkich bóstw, głównie bogini. Dzisiejsze nazwy są często konglomeratem najstarszych nazw z młodszymi. Tak rodzą sie nazwy tautologiczne, powtórzenia, woda-woda, góra-góra, gdzie jeden człon ma źródło praindoeuropejskie, a drugi pochodzi z celtyckiego, względnie z łaciny. Przykładem owej tautologii może być nazwa góry niedaleko Sargansu: Spielberg. „(S)pel”to praindoeuropejski „głaz, skała, góra”. Również w.w. nazwa pagórka Splee pochodzi o tego słowa. Dla napływających ludów starsze nazwy były niejasne, więc starano się je uprościć. Ów proces można prześledzić na przykładzie nazwy owego pięknego miasta Sargans. Sar-gans. Gans, czyli gęś. I mamy oczywiście gęś w herbie Sargansu. Kiedy pierwsi mieszkańcy przybyli do Sargans według legendy (co jest samo w sobie absurdem, ponieważ teren był nieprzerwanie zamieszkany od tysięcy lat p.n.e.) i szukali nazwy miejsca, udali się do rzeczki Saar i zobaczyli gęś. Nazwali więc miasto Sargans i umieścili to zwierzę w herbie. Tak…dokładnie tak prawdziwa etymologia jak wyprowadzanie nazwy Warszawy od Warsa i Sawy. Ładna historyjka, ale niestety czysta fantazja. Otóż Sargans nazywał się w roku 765 Senegaune, parę lat później Senegaunis. Słowo „sene“ względnie „sar“ jest określeniem wody, „gaun“, „gaunis“ pochodzi z języków przed-celtyckich i oznacza „górę“ albo „skałę“. To przed-celtyckie „gan-kan“ jest zachowane w wielu nazwach w Europie i nawet w językach semickich. Również przetrwało w lokalnych dialektach w słowie „verganden“ oznaczającym rozrzucanie kamieni na polu. Ten „gan“ jest również podstawą nazwy masywu górskiego Gonzen. Nazwa Sargans znaczy po prostu „góra nad rzeką“.

Widok z pagórka Splee na Gonzen. Między pierwszym i drugim szczytem widoczna kamienna figura. Flaga kantonu St. Gallen, flaga szwajcarska oraz flaga z gęsią.