Rozmowa nr 10 z 3 kwietnia 1993 roku
z rodziną rybaków
na półwyspie na jeziorze Lugu
Heide: Na początku chciałam w imieniu nas wszystkich podziękować za gościnność, jaka nas spotkała w tym gospodarstwie. Posiłek był wyśmienity i cieszymy się, że możemy teraz po południu porozmawiać z wami. Chciałabym panią zapytać, czy jest pani głową tej rodziny?
Kobieta Moso: Tak.
Heide: Czy te młode kobiety, które tak przyjaźnie nas obsługiwały są pani córkami?
Kobieta Moso: Tak, to są moje córki.
Heide: Ile osób żyje w pani wielopokoleniowej rodzinie?
Kobieta Moso: Tu mieszka dziesięć osób, należących do trzech pokoleń. Ja jestem najstarsza, ze mną mieszkają moje cztery córki, trzech synów i dwie małe wnuczki.
Heide: To znaczy, że mężczyźni są tylko w młodszym pokoleniu (trzecim pokoleniu)? Nie ma braci matki?
Kobieta Moso: Nie, nie ma brata matki.
Heide: Czy pani jako głowa rodziny cieszy się, że ma pani tyle córek i jeszcze dodatkowo dwie wnuczki?
Kobieta Moso: Tak! Uważam, że lepiej jest, gdy jest więcej kobiet.
Iris: Mogłaby pani powiedzieć, dlaczego uważa pani że tak jest lepiej?
Kobieta Moso: Mężczyźni są po prostu zbyt leniwi. Kobiety pomagają więcej w domu i w ogóle wszędzie.
Iris: Jeżeli uważa pani, że mężczyźni są leniwi, to dlaczego pani ich wychowuje na leniów i pozwala im na lenistwo?
Kobieta Moso: To jest sprawa sióstr. One powinny się zatroszczyć o swoich braci!
Iris: A czy bracia nie muszą się troszczyć o siostry?
Kobieta Moso: Mimo wszystko, mężczyźni są moimi dziećmi. Wykonują cięższe prace w domu, na polach i połowie ryb.
Iris: Interesuje mnie, czy mężczyźni wykonują te prace wtedy, kiedy kobiety im je wskażą?
Kobieta Moso: Niektóre prace mężczyźni wykonują sami z siebie, nie trzeba im kazać, przede wszystkim różne prace sezonowe. Ale prace w domu, nie tylko w kuchni, ale i przy zwierzętach, wykonują niechętnie.
Heide: Widziałyśmy często mężczyzn bardzo troskliwie opiekujących się małymi dziećmi, obserwujemy to w wielu gospodarstwach. Czy tak jest wszędzie?
Kobieta Moso: Ogólnie jest tak, że starsi mężczyźni są sami z siebie gotowi opiekować się dziećmi. Młodsi mężczyźni nie mają na to ochoty.
Iris: Czy cała rodzina tutaj razem pracuje, czy niektórzy pracują poza domem?
Kobieta Moso: Żyjemy tu na wyspie a ziemię uprawną mamy tam, gdzie – jak przejeżdżałyście – widziałyście małą zatokę. Uprawiamy ziemie i łowimy ryby. Czasami mężczyźni wybierają się dalej, żeby zarobić trochę pieniądzy.
Iris: Jak często wyjeżdżają, regularnie czy tylko od czasu do czasu?
Kobieta Moso: Kobiety chodzą do Yongningu na targ i sprzedają towary, a mężczyźni poza domem pracują tylko okresowo.
Iris: Kto zajmuje się pracą w polu, a kto rybołówstwem?
Kobieta Moso: Zarówno kobiety, jak i mężczyźni uprawiają pole, młodszy brat łowi ryby, a kobiety sprzedają je.
Iris: Czy mężczyźni pracują również poza domem u swoich Azhu, jeżeli tak, to ile dni w roku?
Kobieta Moso: Mężczyźni nie pomagają wiele w domach przyjaciółek. Tylko wtedy, kiedy to jest wyjątkowo konieczne, głównie pracują w domu matki.
Iris: Słyszałam, że niektórzy pracują u przyjaciółki Azhu czasem nawet od jednego do trzech miesięcy w ciągu roku. I że w ten sposób okazują miłość, ponieważ rzadko mają pieniądze, żeby robić ukochanej prezenty.
Kobieta Moso: Nie ma wyraźnie określonego czasu, który mężczyzna poświęca na pracę dla Azhu. Kiedy nie ma nikogo do pracy, wtedy idzie pomagać, ale przeważnie pracuje w domu matki.
Nahema: Nie rozumiem dokładnie, co ma pani na myśli, mówiąc o mężczyznach „leniwi”. Jak sobie pomyślę, że mogłabym pracować cały dzień ciężko na polu, przy budowie domu i jeszcze przy czymś innym, to byłabym rozczarowana, gdyby ktoś powiedział, że jestem „leniwa”.
Kobieta Moso: To jest związane z tym, że budowa domu nie zdarza się często, zabiera stosunkowo niewiele czasu, a ciężka praca na polu jest pracą sezonową, nie wykonuje się jej cały rok. Mężczyźni więc dysponują czasem wolnym. Za to kobiety pracują przez cały rok na polu, w gospodarstwie, przy dzieciach, przy zwierzętach. One nie mają wolnego czasu.
Heide: Jakie specjalne zadania mają do spełnienia wujkowie, głównie bracia głowy rodziny.
Kobieta Moso: Głównym obowiązkiem brata matki jest funkcja społeczna. Gdy, na przykład, zdarzają się problemy czy jakieś sprawy, które trzeba rozwiązać między rodzinami, wtedy zajmuje się tym brat matki. Wychodzi wtedy z domu. Posiada w tym przypadku coś w rodzaju statusu dyplomaty, pielęgnuje stosunki z innymi. Jeżeli zdarzają się kłopoty w rodzinie, kiedy chodzi o organizowanie ceremonii czy rozstrzyganie konfliktów, wtedy idzie po lamę albo dabę.
Heide: Czy w takich wypadkach reprezentuje on rodzinę na zewnątrz jako delegat, czy może również podejmować decyzje?
Kobieta Moso: Wujek lub brat matki ma za zadanie przejmować rolę delegowanego w sprawach pozadomowych. Jednakże, kiedy chodzi o decyzję, to musi wrócić z propozycjami do domu, gdzie będą one przedyskutowane w rodzinie matki.
Iris: Czy brat matki ma jeszcze jakieś inne zadania wewnątrz rodziny?
Kobieta Moso: W domu brat matki zajmuje się następującymi sprawami: wychowuje chłopców w rodzinie, a wychowanie oznacza w tym wypadku, że przyucza ich do różnych prac, które mężczyźni w domu matki wykonują, zależnie od ich wieku. Ma również za zadanie rozmawiać z chłopcami o rzeczach, o których matka z nimi nie rozmawia, na przykład o tym jak się rozwija ciało mężczyzny. Matka robi to samo z córkami, wychowuje córki, wprowadza je w pracę i w tajemnice kobiecego ciała.
Karin: Co się dzieje wtedy, gdy starszy brat matki umrze, albo kiedy go w ogóle nie ma? Czy ta funkcja przechodzi na bratanka, jeśli tak, to który z bratanków jest wtedy wybierany?
Kobieta Moso: Jeżeli nie ma brata matki, wówczas głowa rodziny, matka albo babka przejmuje te funkcje, również w zakresie wychowania chłopców.
Heide: Kiedy starszy brat matki umiera i jego funkcje przechodzą na bratanka to jak się go wtedy wybiera?
Kobieta Moso: Właściwie brat nie jest tak ważny i tak konieczny. Jego śmierć nie powoduje tak wielkiej straty, ponieważ on nie może samodzielnie o niczym decydować i nie bierze żadnej poważnej odpowiedzialności w sprawach gospodarczych. Jeżeli jest bratanek w odpowiednim wieku, wtedy on przejmuje praktycznie te zadania po bracie matki, ale jeżeli go nie ma, to też nie ma tragedii.
Heide: Jakie cechy charakteru musi mieć starszy mężczyzna, by zostać wybranym na reprezentanta rodziny na zewnątrz?
Kobieta Moso: Wujek brat matki, czy ktokolwiek, kto przejmuje tę funkcję musi być wystarczająco mądry, by mógł zawierać dyplomatyczne układy z innymi rodzinami. Musi cieszyć się prestiżem, ale oprócz tego nie ma żadnych wyjątkowych cech, które powinien posiadać.
Iris: Bardzo osobiste pytanie: czy tu obecnym kobietom brakuje brata matki, którego nie mają? Musi się wam wydawać dziwaczne, że pytamy o to, skoro go w ogóle nie ma! Kto u was w takim razie przejmuje dyplomatyczne stosunki na zewnątrz?
Kobieta Moso: Nie ma brata matki, a jak go nie ma, to skąd mam go wziąć? (Kobiety Moso śmieją się.) W sercu brak mi wujka lub starszego brata. Reprezentację rodziny na zewnątrz przejęłam ja, ponieważ jestem głową rodziny.
Heide: Jak wygląda emocjonalny stosunek do brata matki, kiedy takowy jest w rodzinie?
Kobieta Moso: Wujek cieszy się na ogół wielką sympatią zarówno ze strony chłopców jak i dziewczynek, podtrzymuje tę sympatię w ten sposób, że przejmuje rolę wychowawcy, głównie wobec chłopców. Czuje się również odpowiedzialny za dziewczynki i kiedy się starzeje, wtedy młodzi ludzie nie chcą, żeby nadal ciężko pracował.
Karin: Czy przyjaciele Azhu pani córek żyją lub mieszkają na wyspie, czy przychodzą z daleka i na jaką odległość jest możliwy związek miłosny?
Kobiety Moso: Nie ma reguły, czy kochanek ma mieszkać blisko czy pochodzić z daleka. Kiedy uczucie jest bardzo mocne to zdarza się, że przychodzi on z bardzo daleka.
Iris: Poproszę o przykład, jak daleko to może być, co pani przez to rozumie?
Kobieta Moso: Najdalsza odległość jaka wchodzi w grę, to chyba wtedy, gdy kochanek musi iść piechotą do kochanki pół dnia.
Iris: Do jakiego mniej więcej wieku kobiety utrzymują związki miłosne Azhu? Słyszałam, że w wieku 40-tu lat (przejście do drugiego pokolenia) te związki się kończą.
Kobieta Moso: Tak, mniej więcej w tym wieku, kobiety tracą zainteresowanie związkami Azhu i przestają mieć kontakty z mężczyznami. To jednak, do jakiego wieku chcą żyć w związkach Azhu zależy od konkretnych osób.
Heide: Prosimy teraz was o zadawanie nam pytań.
Kobiety Moso: Chciałybyśmy wiedzieć, co myślicie o monogamii i o naszej matriarchalnej formie rodziny. Jak wam się wydaje: które rodzinne struktury są lepsze, patriarchalne czy matriarchalne?
Heide: Mamy wrażenie, że kobiety u Moso nie znają form konkurencji i zazdrości, które u nas w patriarchacie są tak częste. Wasza sytuacja jest jasna i dobrze uporządkowana na wszystkich etapach życia. Uważamy, że to działa wyzwalająco. A wracając do pierwszego pytania, co sądzimy o monogamii? Nic dobrego!
Iris: Przyjechałyśmy tutaj, ponieważ interesują nas związki między kobietami i mężczyznami Moso, i wydaje nam się, że obu płciom żyje się wspólnie łatwiej, pozostają w bardziej przyjacielskich i pokojowych układach, niż ma to miejsce u nas, w naszej patriarchalnej społeczności.
Kobiety Moso: Wydaje nam się, że nie mamy zbyt wiele powodów, aby walczyć ze sobą, bo nie mamy majątku. Możliwe, że wy walczycie przeciwko sobie, również w związkach, ponieważ macie majątek.
Heide: Chciałybyśmy wam podziękować za gościnność i pożegnać się.
Kobiety Moso: Nie mogłyśmy wam zaoferować najlepszych rzeczy, ponieważ teraz mamy niewiele. Ale bardzo by nas ucieszyło, gdybyście nas mogły ponownie odwiedzić, kiedy wszystko jest pięknie zielone i kwitnie, rośnie i dojrzewa. A najpiękniejszym dniem jest dzień 25 lipca kiedy urządzamy wielką uroczystość na cześć bogini Gan mu!
Komentarz do rozmowy nr 9 i 10
W obydwu rozmowach zobaczyłyśmy mężczyzn w rolach, jakie odgrywają w wielopokoleniowych rodzinach. Są pra-wujkami i wujkami, braćmi, synami i kochankami. Nie występują jako ojcowie biologiczni i mężowie. W każdym pokoleniu mają, jak wszyscy członkowie rodziny, a więc również jak kobiety, pewne obowiązki w gospodarstwie i na roli. Ich współpraca z kobietami nie jest stała przez cały rok, ale raczej sezonowa. Dlatego dysponują większą ilością wolnego czasu, którego kobietom brakuje. Bowiem odpowiedzialność gospodarcza i społeczna, którą kobiety ponoszą w wielopokoleniowych rodzinach, oznacza jednocześnie więcej praw i obowiązków oraz mocniejszy związek z gospodarstwem.
Czas, którym dysponują mężczyźni w przeciwieństwie do kobiet, daje im możliwość podróżowania w celach transportowych i handlowych. Mają również czas na organizację religijnych zgromadzeń, wykraczających poza ramy gospodarstwa, jak na przykład uroczystości klanowych, na które trzeba zwołać cały klan, czasem rozrzucony po wielu wioskach. Prawdopodobnie z tej właśnie roli „dyrektora” ceremonii, jak i poprzez możliwość podróżowania i nawiązywania tym samym kontaktów kulturowych i społecznych, rozwinęła się historycznie rola kapłana daby, strażnika tradycji świętowania. Jednocześnie mężczyzna w roli daby nie zastępuje kobiety jako domowej kapłanki, nawet i dzisiaj, kiedy dabowie zostali wyparci przez lamów. Jest ona nadal kapłanką „wewnętrzną”, a on kapłanem „na zewnątrz”, przy czym od kobiet kierujących gospodarką nadal zależy decyzja czy kształcić mężczyznę na kapłana oraz czy zapraszać kapłana na święta rodzinne. Mężczyźni, podejmujący wyprawy poza dom, czy to w religijnym czy w świeckim celu, są z reguły wysłannikami kobiet, to kobiety decydują czy ich „posłać czy sprowadzić”. Takie oddelegowanie mężczyzn, przy jednoczesnym zapewnieniu im tytułu oraz godności, jest typową matriarchalną cechą. Stanowi ono pozadomową część komunikacji i dyplomacji matriarchalnej, „polityki”, która wcześniej była w pierwszym rzędzie związana ze sprawami religii, lub handlu.
W długiej historii narodu Moso, system delegowanych mężczyzn wchłonął i przejął różne zabarwienia oraz funkcje. Umożliwił on mężczyznom przede wszystkim zdobycie wykształcenia poza domem, co było szczególnie ważne w czasach uzależnienia od obcych narodów. W dabaizmie wykształcenie oznaczało naukę tradycji własnej kultury, pod panowaniem tybetańskim Mosoańczycy wyprawiali się po naukę do tybetańskich klasztorów, często nawet aż do Lhasy. Gdy zostawali lamami udawało im się połączyć pewną część tradycji mosoańskiej z lamaizmem. W owych czasach byli również, jeżeli zaistniała taka potrzeba, powoływani do brania udziału w akcjach militarystycznych w klasztorach lamów, jednakże własnego wojska Moso, jak to wielokrotnie słyszałyśmy, nie posiadali. Wojna była z zasady odrzucana przez ich matriarchalny system wartości. W dzisiejszych czasach, pod panowaniem Chińczyków Han, wykształcenie mężczyzn przeniosło się do innego centrum, do Pekinu pozostającego pod wpływem komunizmu o europejskich korzeniach. Wędrują do pobliskich miast na prowincji, albo nawet do Kunmingu, południowo-wschodniej stolicy, aby wyuczyć się nowych zawodów i zdobyć wiedzę. Wiąże się to naturalnie z budzącym się zainteresowaniem technologią współczesnego przemysłu i cywilizacji maszyny, które w dzisiejszych Chinach są miernikiem „współczesnego rozwoju”. Posługiwanie się tym zewnętrznym miernikiem spowodowało, że przylepiono Moso etykietkę „zacofanych”, którzy powinni się „rozwijać”. Mężczyźni, którzy dają sobie radę w miastach są z reguły straceni dla swoich klanów, nawet jeżeli przy większych okazjach zdarza im się wysyłać pieniądze do rodzinnej wioski. Przejmując tryb życia Chińczyków Han, żyją w patriarchalnej monogamii, czyli w małej mieszczańskiej rodzinie.
Takim sposobem mężczyźni Moso byli i są często podróżnikami między różnymi światami, tracącymi w obcej patriarchalnej kulturze matriarchalną kulturę własnego narodu, albo, tak jak towarzyszący nam młody etnolog La mu, próbującymi budować most porozumienia między kulturami. Wykształcony w Kunmingu, wyrosły w rodzinie patriarchalnej poświęcił się z wielkim zaangażowaniem badaniu swojej matriarchalnej narodowej kultury oraz popieraniu własnego narodu w walce o polityczne uznanie. Może mu to w jakimś stopniu pomóc w rozterce, którą przeżywa jako mężczyzna Moso zawieszony między dwoma światami.
Opuszczanie miejsca rodzinnego i połączone z nim uczucie „bycia wędrownym ptakiem bez gniazda” (La mu) nie jest jedynym dylematem mosoańskich mężczyzn. Również mężczyźni pozostający w rodzinach są skonfrontowani ze społeczno-politycznymi problemami. Nie mają one źródła w strukturach własnej kultury, w której, jak nam to często powtarzali, żyją chętnie i szczęśliwie. Spowodowane są one, w tym i w innych przypadkach, naciskiem patriarchalnego otoczenia. Moso bowiem byli nie tylko uciskani przez wiele lat swojej historii przez zmieniających się władców kolonialnych, Tybetańczyków i Chińczyków Han, ale są coraz bardziej narażeni, szczególnie w ostatnich czasach, na konkurencje z sąsiednimi patriarchalizującymi się mniejszościami. Mniejszości przenoszą bowiem nacisk pochodzący z góry na wzajemne relacje, tworząc przez to w wyjątkowo napięte układy. To również nie jest nowe zjawisko, ma ono swoją historię. Moso do tego stopnia są narażeni na wpływy patriarchalnych Yi i Naxi, że – jak słyszałyśmy – nie są w stanie przeforsować własnej polityki na stopniu gminnym (Sytuacja w Yongning). Nie są w stanie wypełnać zasad polityki matriarchalnej, w której mężczyźni działają jako delegaci wyznaczani przez klan matek i pozostający z nim mocno związani. Ta rodzinno-klanowa polityka powstała poprzez budowanie oddolnego konsensusu, zostaje podcięta odgórnie już na szczeblu wsi. W sposób zdecydowany podważa to godność mężczyzn, czerpaną z funkcji reprezentowania klanu oraz budowania sieci politycznej komunikacji, czyni ich niepewnymi swej roli. Owa niepewność dotycząca ich tradycyjnej kultury powoduje, że propozycje przemysłowego patriarchatu padają na wyjątkowo podatny grunt. Mężczyźni opuszczają matriarchalne struktury nie dlatego, że z ich powodu „cierpią” i że chcą się przeciwko nim z psychologicznych względów „buntować”, ale dlatego, że nie mają wpływu na podkopywanie ich tradycyjnych pozycji przez nacisk patriarchatu z zewnątrz. Próby psychologizującej interpretacji tych procesów, które zakładają rozłam między płciami w matriarchacie, są – mimo, że bardzo popularne wśród zachodnich badaczy i badaczek – błędne. Stanowią jedynie projekcję naszych nadwyrężonych układów pomiędzy płciami na kultury matriarchalne.
W sytuacji mężczyzn odbija się klęska autonomicznej polityki Moso. Jeszcze kilka pokoleń wstecz kobiety były reprezentantkami swoich wiosek wtedy, gdy były głowami klanów, z których te wioski się składały. Dzierżyły w swych rękach funkcje prawne i polityczne. Nie pełniły tych funkcji same, lecz we współpracy z obdarzonymi specyficznymi obowiązkami braćmi. Komunistyczny rząd Chin krocząc drogą postępu, uznał, że kobiety nie nadają się na przedstawicielki gmin i zaczął stopniowo obsadzać te stanowiska młodymi mężczyznami.[1] Tym samym zniszczył dwie rzeczy. Po pierwsze, praktyczna społeczna wiedza kobiet została stracona dla polityki, nie wspominając już chociażby o tym, że tym samym została naruszona struktura społeczności matriarchalnej; dziś kobiety Moso nie interesują się już polityką. Po drugie, młodzi mężczyźni Moso otrzymali znacznie okrojony zakres działań politycznych, w żadnym wypadku nie jest on taki sam jak przedtem – nie mogąc wnieść własnych pomysłów zniechęcają się do polityki. Jeśli w efekcie najinteligentniejsi z nich przechodzą na stronę patriarchatu, wtedy ich głos liczy się tak samo jak głos Chińczyków Han. Z perspektywy matriarchalnego, matczynego klanu są więc albo synami uciskanymi przez Chińczyków, albo synami straconymi na rzecz Chińczyków, a to nie wpływa korzystnie na życie rodziny. W tych wszystkich problemach uwidacznia się odgórna polityka, która w przeciwieństwie do matriarchalnej polityki konsensusu jest władzą w czystej formie.
Niepewność związana z męską rolą uwidacznia się kiedy Mosoanki mówią o mężczyznach Moso. Słyszałyśmy jak mężczyźni mówili o kobietach z wielkim szacunkiem, jako że zdają sobie doskonale sprawę z integrującej siły kobiet w identyfikacji własnego narodu i są lojalni w stosunku do klanu. Słyszałyśmy również, jak kobiety mówiły o mężczyznach ze zrozumieniem i uczuciem, ale również z pewną dozą krytyki (rozmowa nr 10). W czasie dalszej rozmowy krytyka ta została złagodzona i sprowadzona do konkretnej przyczyny: mężczyźni dysponowali „wolnym czasem”, kobiety nie. W tym wyraża się raczej troska kobiet o mężczyzn niż krytyka, albowiem w nieskażonym odgórnie, w pełni funkcjonującym matriarchacie, mężczyźni nie mieliby tego zbędnego, kuszącego wolnego czasu. Byliby lepiej zintegrowani i bardzo zajęci handlem, komunikacją i autonomiczną polityką zlecaną przez kobiety. To pozwoliłoby wzmocnić wspólnotę ich grupy etnicznej, dzisiaj tak osłabioną. Obecnie męskie uzdolnienia pozostają niewykorzystane, albo są źle ukierunkowane. Troska kobiet jest zatem jak najbardziej usprawiedliwiona, kieruje się nie przeciwko mężczyznom, ale wskazuje na niewesołą sytuację całego narodu.
Drugi wywiad wskazuje jednocześnie, jak bardzo rola brata matki, względnie innych oddelegowanych mężczyzn była i jest nadal przeceniana przez wielu etnologów. Kiedykolwiek bowiem natrafiali na podobne matriarchalne struktury polityczne, mówili o „kobiecym społeczeństwie kierowanym przez mężczyzn” ewentualnie o „zmaskulinizowanym prawie matek” (vermännlichten Mutterrecht). Obydwa określenia są błędne, ponieważ pozycja delegata nie łączy się z żadną władzą ekonomiczną. W przypadku, gdy w wielkiej rodzinie nie ma brata matki, wówczas jego rola jest bezproblemowo przejmowana przez głowę rodziny.
[1]Por. Wu Zelin „Von der Paarung zur Heirat. Die geanderte Heiratsordnung der Naxi in Yong ning” [Od pary do małżeństwa. Zmiana porządku małżeńskiego u Naxi w Zongning], w „Mniejszości narodowe Chin I” (seria: Wielki Mur), Wyd. „Budujące się Chiny”, Pekin 1985, s.161.