Rozdział 8
Relacja między dabaizmem i lamaizmem
La mu, towarzyszący nam w podróży od Kunmingu w charakterze specjalisty, posiada wyjątkowo bogatą wiedzę o życiu i filozofii Moso i to w dodatku niejako „od środka”. Jako, że sam jest Moso, może skorygować wiele uprzedzeń, które patriarchalnie nastawionym etnologom chińskim i europejskim przeszkadzają w obiektywnym opisie życia tego narodu. Studiował w Kunmingu etnologię a obecnie jest zatrudniony w tamtejszym Instytucie Mniejszości Narodowych, jest również członkiem chińskiego Związku Pisarzy. Bardzo aktywnie zaangażował się w pracę na rzecz własnego narodu, nad utrzymaniem i zapisaniem jego pradawnej tradycji, którą zna przecież z autopsji. Ma nadzieję, że pracując nad udokumentowaniem pewnych aspektów swojej kultury, zagrożonej wyginięciem, będzie w stanie nie tylko wzbogacić naukę, ale również wzmocnić tożsamość własnego ludu. Jego celem jest pisemne i audiowizualne zarejestrowane jak największej części zagrożonej kultury Moso – która tradycyjnie była przekazywana ustnie – po to, by móc ochronić ją przed ostatecznym zaprzepaszczeniem. Stanowi to nieocenioną pomoc dla Moso w walce o uzyskanie statusu mniejszości narodowej w ramach państwa chińskiego. W ten sposób La mu nie tylko nie odciął się od własnych korzeni, ale poprzez solidarność nawiązaną z własnymi krajanami odnalazł je jakby na nowo.
Kiedy zauważył nasze niezakłamane zainteresowanie i solidarność z matriarchalnymi Moso, przyczynił się, jako stały towarzysz i tłumacz naszych dyskusji, do stworzenia między nami i Moso atmosfery wzajemnego zaufania. Jeszcze zanim mogłyśmy to same uczynić, informował wszystkie nasze rozmówczynie i rozmówców o naszej solidarności a także szansie politycznej, jaka mogła z niej wyniknąć. W efekcie napotykałyśmy wszędzie otwartych i przyjacielsko nastawionych ludzi, którzy akceptowali nas jako przyjaciółki ich kultury.
Oprócz tego, że La mu był towarzyszącym nam specjalistą, stał się również naszym poręczycielem. Od niego dowiadywałyśmy się reszty tego, czego nie dowiedziałyśmy się od Moso, lub o co nie zapytałyśmy. Dotyczy to głównie dziedzin życia religijnego i obrzędowego oraz świąt, z którymi rozminęłyśmy się czasowo podczas naszej wyprawy. Pozwalał nam hojnie czerpać ze swojej wiedzy, ciągle chętny do podzielenia się jak największą dawką swoich wiadomości. Bardzo zależało mu na tym, byśmy opublikowały sprawozdanie naszego pobytu wśród Moso.
La mu specjalizował się głównie w badaniu i dokumentowaniu uroczystości i obrzędów Moso. Te prastare i wielce skomplikowane mosoańskie obrzędy były, z pokolenia na pokolenie, ustnie przekazywane przez dabów, lokalnych kapłanów-szamanów i znachorów. Działalność dabów została zabroniona podczas rewolucji kulturalnej, czego efektem dzisiaj jest praktyczny brak dabów jako strażników i przekazicieli obrzędowej tradycji Moso. Wraz z ich wyginięciem przepadnie również oryginalna część religijnego światopoglądu Moso. Z tego właśnie powodu, La mu postanowił zarejestrować cały, tylko ustnie przekazany, obrzędowy kanon praw dabaizmu. Dziś dabaizm jest spotykany tylko w oddalonych regionach, do których nie można dojechać samochodem. Znani są trzy ostatni, bardzo starzy dabowie, wszyscy mający ponad siedemdziesiąt lat, przy czym w klanie La mu jest również jeden daba. Ów właśnie zna, oprócz mnóstwa mitów, jeszcze 67 obrzędów rytualnych z niezwykle kiedyś bogatej tradycji Moso. W przeszłości istniało 117 rytualnych obrzędów na różne okazje i jeżeli, te jeszcze zachowane, nie zostaną udokumentowane, cały ten skarb kultury ulegnie zaprzepaszczeniu. Dzisiejsza liberalna polityka chińskiego rządu w stosunku do mniejszości narodowych pozwala na to, aby ten stary człowiek przekazywał swoją wiedzę młodym mężczyznom, jak i na to, żeby młody Mosoańczyk, taki jak La mu, mógł podjąć się tego zadania. Jednak skromne wyposażenie chińskich instytutów badawczych oraz niskie wynagrodzenia badaczy stanowią poważną przeszkodę, ponieważ nie mają oni do dyspozycji ani finansowych, ani technicznych środków, niezbędnych do sporządzenia takiej dokumentacji. Jak tylko o tym usłyszałyśmy wyposażyłyśmy La mu, po zbiórce między sobą, w najważniejsze techniczne urządzenia, aby mógł zapisać autentyczne obrzędy w słowie i obrazie oraz sfilmować je. Te zapisy, jeżeli tylko praca nad nimi zostanie uwieńczona sukcesem, będą pierwszą dokumentacją obrzędowości dabów. Zagraniczni etnolodzy nie znają jej, ponieważ albo jej nie widzieli, albo nie potrafią jej zinterpretować ze względu na swoje patriarchalne uprzedzenia.
Obecnie dabaizm, podobnie jak historycznie młodszy lamaizm, jest wciąż wyśmiewany i uważany za „zacofany”, chociaż nie jest już tępiony. Związek dabów z własnym narodem, jako strażników ustnej tradycji i specjalistów od obrzędowości, jest podobny do więzi kapłanów-szamanów oraz znachorów w innych matriarchalnych (pozbawionych pisemnej tradycji) plemionach. W związku z tym, że dabowie są mężczyznami, dysponują, jak słyszałyśmy, dużą ilością „wolnego czasu”, co ułatwia im wyuczenie się na pamięć oraz przekazywanie dalej tej skomplikowanej tradycji w celu zachowania duchowej tożsamości własnego narodu. Dlatego też ich znaczenie dla świadomości kulturowej tej zagrożonej grupy etnicznej jest wyjątkowo duże. Nie żerują pasożytniczo na matriarchalnych społeczeństwach, lecz są włączeni do matczynych klanów, pracują wraz z innymi mężczyznami i zajmują się swoimi specjalnymi zadaniami wyłącznie w czasie wolnym. Oczywiście starsi mężczyźni podobnie jak starsze kobiety dysponują większą ilością wolnego czasu, ponieważ nie wykonują już cięższych prac. Tradycje strzeżone przez dabów są przez nich podtrzymywane i praktykowane w porozumieniu z klanem i z kobietami, które są zajęte innymi dziedzinami: wypełnianiem obowiązków gospodarczych oraz społecznych. Ponieważ kobiety ponoszą odpowiedzialność za gospodarkę, żaden mężczyzna nie może zostać dabą bez ich pozwolenia. Nie może również bez niego przeprowadzić żadnego obrzędu, jako że to właśnie głowa rodziny zaprasza dabę do swojego gospodarstwa i ugaszcza go.
W patriarchalnych społeczeństwach plemiennych układy są zdecydowanie inne: w związku z tym, że kobiety nie mają władzy nad gospodarką, choć jednocześnie bardzo ciężko pracują, tamtejsze grupy mężczyzn, strzegące religijnej obrzędowości nabierają charakteru męskich koalicji. Żerują pasożytniczo na pracy kobiet jak i innych członków plemienia i praktykują obrzędowość zawierającą wrogie kobietom treści. Ulegają coraz bardziej wyłączeniu z klanu i zakładają własne instytucje, za pomocą których nierzadko zastraszają mniej wtajemniczonych członków klanu. Tego rodzaju pasożytnicze „kapłaństwo” zostało słusznie ostro skrytykowane przez marksizm oraz zabronione w komunistycznych Chinach. Niestety – z powodu braku wiedzy na temat fundamentalnej różnicy pomiędzy matriarchalnymi i patriarchalnymi strukturami społecznymi – wylano przy tym dziecko z kąpielą, przynajmniej jeśli chodzi o dabów.
La mu wyraźnie zaznaczył w rozmowie z nami, że mosoański syn może zostać dabą tylko za pozwoleniem matki. Jako daba służy w charakterze oficjalnego mistrza ceremonii podczas świąt głęboko zakorzenionych w tradycji własnego narodu. Głównymi wydarzeniami obrzędowymi są: inicjacja dziewcząt oraz ceremonie pogrzebowe. Również obrzędowa działalność daby koncentruje się właściwie na kobietach. Oprócz tych funkcji nie ma żadnych innych przywilejów, jest nadal członkiem rodziny, należącym do struktury swojego klanu. Środki, z których daba korzysta w trakcie obrzędów są niezwykle skromne, świątyń dabaizm – będący religią naturalną – nie zna.
Wszystko to stanowi o kontraście z tybetańskim lamaizmem, który jest patriarchalną, zorganizowaną religią. W lamaizmie mamy do czynienia z uprzywilejowaną kastą kapłanów, właścicielami klasztorów i świątyń, w których mogą prowadzić życie poza narodowymi klanami. Kapłani byli również wojownikami, co doprowadziło w Tybecie do tego, że przywódca kapłanów mógł w drodze podboju militarnego zostać władcą kraju (Dalaj Lama). Ci kapłani-przywódcy, w klasycznym patriarchalnym stylu, nie tylko wykorzystywali własny naród, ale dodatkowo podbijali inne narody. W taki właśnie sposób lamaizm pojawił się również i u Moso.[1]
Przy podziale religijnych funkcji w matriarchatach typowym jest, że kobiety są domowymi kapłankami, co miałyśmy możliwość już wcześniej zaobserwować oraz że mężczyźni zajmują się zewnętrzną stroną religii, co ma związek z ich funkcjami zewnętrznej komunikacji. Ten podział jest traktowany jako komplementarny i równorzędny, religia domowa nie jest w żadnym wypadku mniej ważna niż oficjalna religia, obydwie sfery podejmują te same tematy: natura, przodkinie, boginie. Oprócz tego w społeczeństwach matriarchalnych liczy się zasada egalitarności, według której mężczyźni mogą mieć tytuły i godności na zewnątrz, podczas gdy kobiety mają je wewnątrz wielkich rodzin i klanów Ta równowaga zostaje zakłócona w społeczeństwach patriarchalnych, w których oficjalna, sformalizowana religia odgrywa większą rolę niż religia domowa. Często domowa religia ulega totalnemu zanikowi a mężczyźni przywłaszczają sobie wszystkie społeczne tytuły i godności.
Już podstawowa sprzeczność tych dwóch systemów religijnych wskazuje na to, że Moso nie mogli lamaizmu przejąć dobrowolnie. Przyszedł do nich wraz z tybetańskimi władcami (w XVI wieku), którzy zmuszali podbite narody do przejęcia ich religii. Zaczęto wtedy budować lamaistyczne klasztory i świątynie, wykorzystując lokalną siłę roboczą. Lamaizm egzystował przez długi czas obok dabaizmu, jako że religia narodowa nie dawała się tak łatwo wytępić. Można sobie wyobrazić, że historyczne układy kształtowały się podobnie jak w Europie, kiedy chrześcijaństwo wymuszone przez rzymskich napastników długo jeszcze współistniało wraz ze skrycie praktykowaną religią ludową, może tylko na mniej pokojowych zasadach niż we wschodniej Azji. Podobnie jak w chrześcijaństwie dawnej Europy, lamaizm zaanektował później ludową tradycję (dabaizm), aby wzmocnić swoje wpływy u Moso. Ta metoda była praktykowana na wszystkich terenach, do których buddyzm docierał. W ten sposób została przez buddyzm przejęta w Tybecie lokalna religia Bon, z czego później narodził się lamaizm.
Dzisiaj, dabaizm i lamaizm prezentują się podobnie pod względem treści, co wiąże się z wyżej wspomnianym przejęciem rytuałów i obrzędów – różnią się natomiast bardzo, jeżeli chodzi o strukturę. Dabaizm pozostał bowiem religią przekazywaną ustnie, bez bombastycznych budowli, kosztownych szat i kasty kapłanów, podczas gdy lamaizm spisał tradycję dabów i włączył do swoich świętych ksiąg, udostępnianych tylko kaście duchownych podczas studiów. Tym samym narzucił starej, matriarchalnej religii patriarchalny aparat władzy kapłańskiej. Rozwój ten został przerwany przez chiński system komunistyczny. Jednak po rehabilitacji religii mniejszości narodowych świątynia lamów w Yongningu została odbudowana, zinstytucjonalizowana religia odżyła, podczas gdy dabaizm właściwie dogorywa. Dzisiejsi lamowie w Yongningu, już nie Tybetańczycy, ale miejscowi Mosoańczycy żyją co prawda skromniej w porównaniu z innymi. Jednak w obrzędach, podczas których kiedyś był obecny jeden daba, dzisiaj bierze udział kilku lamów. Uważa się za absolutnie niezbędne by do uczestnictwa w świętach zaprosić od piętnastu do piędziesięciu lamów, w tym przedstawicieli dwóch kierunków (żółtych i czerwonych czapek – przyp. red.). Przeprowadzają więc oni swoje obrzędy, polegające na tym, że modlą się chóralnie godzinami odczytując teksty ze świętych ksiąg. Uroczystości te są na tyle kosztowne, że cały sąsiadujący klan musi się dołożyć, aby rodzina mogła sobie na nie pozwolić. Z tych pieniędzy należących do klanowych domów kobiet lamowie finansują sobie swoją własną męską komitywę „czasu wolnego” w klasztorach. Tym samym są jako mosoańscy mężczyźni w konfliktowej sytuacji.
Historycznie narosła różnica pomiędzy dabaizmem i lamaizmem znajduje odbicie również w zamieszczonej poniżej legendzie opowiedzianej nam przez La mu. Natomiast konflikt Mosoańczyków, zostających lamami uwidacznia się w rozmowie, którą przeprowadziłyśmy z pewnym lamą w świątyni w Yongningu.
Legenda o stosunkach dabaizmu z lamaizmem
Kiedyś, dawno temu, żona pewnego mężczyzny, który był kimś w rodzaju wodza, bardzo ciężko zachorowała. Kiedy już ledwo oddychała mężczyzna ów posłał po dabę i lamę. Lama założył swoje strojne szaty i opuścił klasztor. Miał ze sobą jedynie swoją świętą księgę, swoją biblię, dzięki czemu mógł bardzo szybko biec do domu, w którym leżała chora kobieta. Daba nie przyszedł z klasztoru, ale prosto z pracy. Nie miał również specjalnych szat, nosił zwierzęcą, ciężką skórę, ozdobioną dziwnymi napisami i z tego powodu nie mógł szybko biec i nadążyć za lamą. Szedł coraz wolniej i zostawał z tyłu. Wtedy lama rzekł do niego:
„Jestem od ciebie szybszy, dlaczego nie ugotujesz swojej skóry z tymi znakami i nie zjesz jej? Nie jest ci ona do niczego potrzebna, przez nią idziesz wolno i spóźnisz się.”
Daba odpowiedział:
„Mogę to uczynić! Bowiem wszystko, co jest zawarte w tych znakach jest w mojej pamięci, w odróżnieniu od ciebie. Nie potrzebuję jej wcale.” Ugotował skórę i zjadł ją.
Po zjedzeniu jej był szybszy od lamy, bo nie musiał już niczego nieść. Lama zaś taszczył swoją księgę i święty dzwonek. Teraz z kolei daba zaczął się wyśmiewać z lamy, w końcu zaproponował, że poniesie jego dzwonek. Lama się zgodził, ale daba ułamał uchwyt dzwonka i użył go jako filiżanki do herbaty. Rozgniewało to lamę. W złości odebrał dabie drewniany instrument i zamieszał nim swoje ciasto przed wypieczeniem. I tak cały dzień się sprzeczali.
W końcu doszli do domu chorej kobiety. Lama mógł od razu, jako że miał swoją księgę, zacząć się modlić, ponieważ czytał modlitwy z książki. Daba z kolei, miał problemy z modlitwą, ponieważ zapomniał słów. Bez swojej ściągawki – znaków na skórze, nie wiedział jak modlitwa się zaczyna.
W tym samym momencie pewna kobieta w domu uderzyła psa, który próbował zjeść ugotowane jedzenie. Kobieta uderzyła go i zwymyślała od łakomczuchów. To słowo przypomniało dabie o znaku na skórze i w ten sposób przypomniał sobie modlitwę. Zaczął się szybko modlić ponieważ rozpoczął od środka modlitwy szybko dopowiedział ją do końca. W ten sposób skończył wcześniej od lamy. Od tego czasu dabowie modlą się zawsze od środka modlitwy do końca.
I w ten sposób skończył wcześniej, a lama wciąż czytał z księgi. Tymczasem daba popatrzył na szyję chorej kobiety i zobaczył na niej wrzód. Zastanawiał się w jaki sposób mógłby pomóc chorej. Nagle wypowiedział głośno i groźnie parę zdań swojej modlitwy. Kobieta przeraziła się tak bardzo, że duch choroby opuścił ją. Wrzód pękł i nareszcie znów mogła swobodnie oddychać. Wyzdrowiała.
Wtedy wódz powiedział:
„Dabo, jesteś bardzo dobry i umiesz pomagać ludziom w codziennym życiu. Módl się więc o żyjących. Ty lamo, jesteś dobry w pomaganiu duszom ludzi, aby odnalazły dobre miejsce w zaświatach. Módl się więc za zmarłych! Tak podzielcie swoje obowiązki.”
Komentarz
Historia konkurencji daby z lamą jest rozwijana dalej w różnych komicznych scenach. Przeciwieństwa i konflikty między dabaizmem i lamaizmem stają się przez to wyjątkowo wyraźne. Zadaniem daby jest bowiem dawanie ludziom duchowej opieki w codziennym życiu, jego religia jest bliska ludziom. Natomiast lamowie mają swoimi pompatycznymi ceremoniami odprowadzać zmarłych, przy czym nie robią nic innego jak tylko odczytują modlitwy ze swoich świętych ksiąg. Wyraźnie widać przy tym, że daba działa wśród ludzi i w praktyce nie jest tylko kapłanem, ale również uzdrowicielem. Kuracje przeprowadzane są w tradycji szamańskiej. Lama z kolei, trzyma się uparcie swojej religii z księgi, przy czym święta księga jak i święte szaty wyrażają jego pozycję siły, której daba nie ma i nie potrzebuje. W związku z tym lamie umykają z pola widzenia normalne ludzkie potrzeby.
Rozstrzygnięcie przez wodza konfliktu pomiędzy dabaizmem i lamaizmem wyraża jasno: daba jest ważniejszy dla ludzi w życiu codziennym, lama ma się zajmować umarłymi i prowadzić ich w ostatniej drodze. Oznacza to właściwie, że nie odgrywa on w życiu codziennym ludzi żadnej roli. Rozwiązanie przez wodza sporu między dabaizmem i lamaizmem wskazuje prawdopodobnie na historyczny kompromis, zawarty między matriarchalnym ludowym kultem Moso i narzuconą religią tybetańskich panów.
(Ta historia została opublikowana przez La mu w języku Chińczyków Han.)
[1]Por. na temat różnicy struktur religijnych w społeczeństwach matriarchalnych i patriarchalnych H.Göttner-Abendroth “Für die Musen” [Dla Muz], wyd. Zweitauseneins, Frankfurt 1988, tam też “Kalliope – das Epos der grossen Symbole. Matriarchale Religionen früher und heute” [Kalliope – Epos wielkich symboli. Matriarchalne religie dawniej i dzisiaj], s. 36-65.