O związkach miłosnych Azhu

Rozdział 5

O wschodnio-zachodnich stosunkach miłosnych

Podczas naukowych dysput z etnologami zajmującymi się Moso oraz w trakcie dalszej podróży byłyśmy niejednokrotnie ostrzegane przed poruszaniem tematu miłosnych związków Azhu/Axiao. Mogłoby to nas narazić, jak nam tłumaczono, na nieprzychylne miny, wymówienie gościny a nawet poszczucie psami. Brzmiało to groźnie i w związku z tym, że nie chciałyśmy narażać naszej wyprawy badawczej na fiasko, dostosowałyśmy się do tych poleceń. Nie robiłyśmy żadnych uwag na ten temat – i przeżyłyśmy ogromną niespodziankę. Spotkała nas ona w poniżej zamieszczonej rozmowie z młodymi kobietami Moso. Przyszło ich do naszego „hotelu” sześć, znowu w swoich kolorowych strojach, pięć z nich znałyśmy już z pierwszego wywiadu w Yongning (rozmowa nr 6). W związku z tym, że wtedy tylko my je wypytywałyśmy, a one nie zadawały nam pytań doszło do ponownego spotkania. Tym razem my byłyśmy „gospodyniami”, nie w czcigodnym domu rodowym, tylko w gołej betonowej sali domu partyjnych funkcjonariuszy, tam gdzie zwykle jadałyśmy. Żeby odwdzięczyć się za gościnność kobiet Moso udekorowałyśmy ją tak ładnie jak tylko się dało: postawiłyśmy na dużym stole napoje i słodycze. Wszystkie zasiadłyśmy wokół stołu.

Rozmowa nr 8 z 30 marca 1993 roku

z sześcioma młodymi kobietami Moso (trzecie pokolenie)

wieczorem w hotelu Yongning

Pozdrawiamy kobiety i mówimy, że tym razem nie chciałybyśmy zadawać pytań, ale dać im możliwość przepytania nas.

Kobiety Moso (na samym początku): W związku z tym, że żyjemy w wolnych związkach miłosnych, chciałybyśmy się dowiedzieć czy uznajecie to za dobre czy nie!

(Śmiech ze wszystkich stron, oklaski, głośne rozmowy wszystkich na raz, toasty, dwie i pół minuty. To było to zabronione nam pytanie.)

Iris: Moja pierwsza odpowiedź jest „na zdrowie”! A druga jest następująca: my w naszym kraju jesteśmy zazwyczaj wychowywane do życia w monogamii. Jednak wiele kobiet uważa, po tym jak przeżyły w ten sposób dziesięć czy dwadzieścia lat, że to nie jest najlepszy sposób życia. Ja na przykład, miałam przynajmniej dziesięć lat kochanka. Możliwe, że byłam wyjątkiem, ale znam bardzo wiele kobiet z mojego pokolenia, które zdecydowało się wybrać kochanka według własnych życzeń, a nie tak, jak sobie tego życzy społeczeństwo.

Kobiety Moso (dyskutują przez pewien czas razem): Dla nas jest bardzo ważne, by miłość była czysta i niezależna od decyzji ekonomicznych. Tym co kochamy jest osoba a nie to, ile domów, majątku czy pieniędzy posiada. Miłość powinna być niezależna od sfery ekonomicznej.

(Ogólny aplauz.)

Trudno nam zrozumieć, dlaczego u was tyle rodzin żyje w niezgodzie i ludzie nie pomagają sobie nawzajem. Nam się wydaje, że ludzie powinni żyć harmonijnie i pomagać sobie.

Heide: Ja żyłam w monogamicznym związku dwadzieścia lat, i na początku bardzo się kochaliśmy. Skończyło się rozczarowaniem i po dwudziestu latach opuściłam małżeństwo. Tym co najbardziej i najkonsekwentniej zepsuło harmonię było to, że ja, dobrze wykształcona kobieta, byłam zależna od swojego męża. Kiedy nastąpił kryzys małżeństwa, długo nie mogłam nic w tej sytuacji zmienić – mam troje dzieci. Z czasem jednak bunt przybrał na sile. Zależność ekonomiczna kobiety to często powód, dla którego w wielu małżeństwach dochodzi do rozłamu.

Karin: Żyję już trzydzieści lat w monogamii. Ciągle się jeszcze kochamy. To co mi się bardzo podoba w życiu Moso, to to, że kobiety zostają w rodzinie. Moje dzieci przeprowadziły się daleko i brakuje mi córki i wnuków. Byłoby wspaniale, gdybym mogła żyć tak, jak kobiety Moso z córką i wnukami! U nas niestety kobiety żyjące w monogamii i uzależnione od męża muszą zawsze przeprowadzać się tam, gdzie mieszka i pracuje mąż.

Kobieta Moso: To jest naprawdę zadziwiające, że od trzydziestu lat żyjesz w dobrym układzie, doceniamy to bardzo, to prawdziwa miłość, podziwiamy ją.

Karin: No tak, często to się u nas nie zdarza. A i ja, od czasu do czasu, też nie miałabym nic przeciwko wypróbowaniu czegoś innego!

(Wesołość; po przetłumaczeniu również ze strony kobiet Moso.)

Kobiety Moso: To zrozumiałe, że związki miłosne w różnych sytuacjach różnie się układają i że we wspólnym życiu jak i w otoczeniu związku mogą wystąpić trudności. Rozumiemy to dobrze.

Rosemarie: Interesujemy się przede wszystkim związkami miłosnymi Moso, bo wasze życie – odwrotnie niż u nas – charakteryzuje się zgodnością i brakiem przemocy. Mamy nadzieję, że będziecie mogły zachować swój sposób życia i że wpłynie on na inne!

Iris: U Moso ciągle mamy do czynienia z oczywistością, że jeżeli jakiś związek miłosny istnieje, to istnieje on między kobietą i mężczyzną. Ta sytuacja mnie osobiście nie dotyczy podobnie jak również wielu kobiet, z którymi pracuję nie tylko w Niemczech, ale też w innych zachodnich krajach. Z tego powodu chciałabym zapytać, czy u was istnieją również związki miłosne między kobietami?

Kobiety Moso (po długim naradach): W naszej społeczności nie słyszałyśmy jeszcze nic o tym i nie wiemy nawet co to jest.

Margret: W naszym społeczeństwie spotykamy bardzo dużo zazdrości między kobietami i mężczyznami, w każdej sytuacji, w każdym związku miłosnym. Chciałabym zapytać, czy wy również znacie zazdrość?

Kobiety Moso: Na ogół ten problem nie występuje. Kiedy na przykład dwie kobiety kochają tego samego mężczyznę, wtedy zachowujemy się w taki sposób, że nie walczymy o niego, wychodzimy z założenia, że ten mężczyzna musi wybrać między tymi dwiema kobietami. Jesteśmy przekonane, że jeżeli jedna kobieta będzie próbowała na wszystkie sposoby zdobyć kochanka, to cała sprawa i tak się nie może dobrze zakończyć. Z tego nie może powstać naprawdę dobry związek miłosny!

Karin: Jak długo trwają wasze związki miłosne?

(Po tłumaczeniu szepty i dużo śmiechu między kobietami Moso.)

Kobiety Moso: Nie możemy dać żadnej ogólnej odpowiedzi. Jedna z nas mówi, że powinny trwać cztery lata, z kolei jej sąsiadka mówi, że powinny dłużej trwać. (Znowu śmiech i przyjacielski klaps ręką jednej z kobiet Moso.) Jest po prostu tak, że niektóre związki miłosne trwają czasami bardzo krótko, niektóre bardzo długo, ale nie możemy powiedzieć że dwadzieścia, albo trzydzieści lat, na to jesteśmy za młode.

Birke: Chciałabym jeszcze coś dodać do pytania, jak ważne są rodziny. Ja sama mam troje dzieci, które już są już dorosłe i mają swoje życie. U nas dla wielu osób szacunek dla rodziny oraz przebywanie z nią jest mniej ważne, niż kształtowanie własnego życia i samorealizacja. Dlatego dzieci układają sobie swoje życie a starzy zostają wtedy często osamotnieni.

Kobiety Moso: My, wszystkie tu zgromadzone kobiety, rzeczywiście żyjemy w zupełnie odmiennych społeczeństwach. U nas jest tak, że nawet wtedy kiedy opuszczamy dom, tęsknimy za rodzinami, naszymi wielkimi rodzinami, które składają się z paru pokoleń. Z tego powodu ciągle odczuwamy potrzebę powrotu do domu.

Karin: Dla dzieci wyrastanie w takim społeczeństwie jak wasze, jest na pewno niezwykle ważne. Nasze dzieci, dwoje albo troje w przeciętnych małych rodzinach monogamicznych, są często same. Za to tutaj mają, ponieważ siostry zajmują się nimi wspólnie, dwie albo trzy matki i babcie. Każde dziecko zaznaje ciepła, miłości i pieszczot, tak jest dobrze!

Kobiety Moso: Tak, związek między matkami i dziećmi w naszym społeczeństwie jest bardzo bliski. Mamy bardzo serdeczny stosunek do matki i życzymy sobie, żeby matce wiodło się dobrze.

Claudia: Na początku tej rozmowy szło o kwestię ekonomicznej zależności bądź niezależności, i to jest jedna strona problemu w naszym społeczeństwie. Druga strona związana jest z emocjonalnym stosunkiem do męskiego partnera, ponieważ monogamia jedyną tradycją społeczną. I z tego powodu, kobietom, które żyją w małej rodzinie, nawet jeśli są ekonomicznie niezależne, ciężko jest ją opuścić. Często bowiem zostają potem same ze swoimi emocjonalnymi potrzebami.

Kobiety Moso: To jest problem psychologiczny. (Naradzają się wspólnie.) Chciałyśmy się zapytać, ale nie wiemy czy pytanie nie będzie niegrzeczne. Niektóre z nas były w średniej szkole i czytały książki do historii i wiedzą, że II wojna światowa w Europie zaczęła się od faszystowskich Niemiec. Uważamy, że wojna jest straszna i nie powinno jej w ogóle być. Chciałyśmy się zapytać, czy były jakieś kobiety, które się jej sprzeciwiały?

Iris: Podczas II wojny światowej istniał ruch oporu, ale wiele kobiet musiało wyemigrować. Nie tylko kobiety żydowskie były w ruchu oporu przeciwko faszystom i wojnie światowej, były w nim również kobiety ze starszego ruchu feministycznego, który składał się z kobiet różnych warstw społecznych: z ruchu klasy robotniczej i mieszczaństwa. Większość z nich została wywieziona do obozów koncentracyjnych i nie przeżyła. Wiele innych kobiet w czasie wojny próbowało żyć jedynie swoim własnym życiem, tzn. troszczyły się o swoje rodziny i nie interesowały się tym co się wokół nich działo. Większość nie protestowała.

Birke: I dzisiaj jest u nas wiele kobiet zaangażowanych w ruchu przeciwko wojnie. Ja działam od piętnastu lat w ruchu pokoju, który istnieje od 1945 roku. Uczestniczę w demonstracjach przeciwko każdej wojnie, przeciw wojnie w Izraelu, przeciw wojnie w Jugosławii, przeciwko wszelkim rodzajom wojen. Jestem za życiem bez broni i bez obrony.

Kobiety Moso: Nam się wydaje, że gdyby ludźmi, którzy decydują w rządach o losach świata były kobiety, to nie byłoby wojen w ogóle.

Heide: Ale to musiałyby być feministki albo kobiety matriarchalne, ponieważ były również takie kobiety, które prowadziły wojenną politykę. Kobiety myślące w kategoriach patriarchatu oraz żyjące w nim nie są gwarancją, że wojna się nie powtórzy.

Iris: Odkąd, jakieś dwadzieścia lat temu, pojawiła się u nas druga fala ruchu feministycznego istnieje bardzo silny ruch pokojowy kobiet, który bardzo aktywnie się angażuje, np. w obronie katowanych i gwałconych kobiet w byłej Jugosławii.

Kobiety Moso: Zgadzamy się z wami całkowicie, że ludzie na całym świecie, i przede wszystkim my kobiety, powinnyśmy się czynnie angażować dla sprawy pokoju. Nauczyłyśmy się bowiem od naszych matek, że wojna zawsze oznacza brak respektu dla życia innych ludzi, czyli przyzwolenie na ich zagładę. A każda osoba na tej planecie ma prawo do życia.

Uważamy, że to bardzo dobrze, że w waszym kraju ruch feministyczny pomaga aktywnie kobietom w byłej Jugosławii. Jesteśmy przekonane, że gdy nie ma pokoju, to równocześnie nie ma w ludziach miłości.

Cieszymy się, że jesteście tutaj. Przedtem, tzn. zanim tu przyjechałyście zupełnie nie mogłyśmy sobie wyobrazić, że istniejecie i jakie jesteście, wy europejskie kobiety. (Wesołość) Ale teraz, kiedy osobiście siedzicie tu przed nami, wiemy jak wyglądacie i możemy w przyszłości o tym śnić.

Komentarz do rozmowy nr 8

Ujmując rzecz w kategoriach etnologicznych młode kobiety Moso żyją z mężczyznami w „małżeństwie odwiedzinowym, one same nazywają je jednakże „wolnym związkiem miłosnym”. Obydwie nazwy nie są całkowicie adekwatne i nasuwają błędne skojarzenia.

„Małżeństwo odwiedzinowe” oznacza, że między młodymi kobietami i ich partnerami istnieją trwałe związki, podobnie jak praktykowane przez pokolenia małżeństwa grupowe, czy małżeństwo pary – członków określonych rodów. Obydwie formy są spotykane w społeczeństwach matriarchalnych. W tym wypadku określenie „małżeństwo odwiedzinowe” jest trafne, ponieważ z jednej strony związek jest trwały, z drugiej strony partnerzy małżeńscy nie mieszkają razem, lecz młode kobiety, podobnie jak młodzi mężczyźni, pozostają w domu matczynego klanu. Młodzi mężczyźni przychodzą tylko na noc z wizytą do żon.

Z tej formy u Moso pozostała tylko taka sytuacja, w której młode kobiety i młodzi mężczyźni mieszkają w domu matki na stałe, a młodzi mężczyźni jedynie odwiedzają swe przyjaciółki nocą w ich oddzielnych pokojach. Nie ma jednakże żadnych wymiennych międzyklanowych układów, ponieważ matki dwóch różnych rodzin nie organizują żadnego kontraktu małżeńskiego według starej tradycji, młodzi ludzie dokonują wyboru sami. Zdaniem prof. Wang Shu Wu aranżowane małżeństwo wymienne między dwoma rodami istniało u Moso jeszcze przed pięćdziesięciu laty – nie tak znowu dawno temu (por. rozmowa nr 2). Wieś, lub sąsiadujące wsie składały się z czterech klanów zawierających małżeństwa „na krzyż”. Na przykład, młodzi ludzie Si i Fu zawierali małżeństwa ze sobą, podobnie Ya i Er pobierali się między sobą. Z czasem taka wymiana prowadziła do powstania pomiędzy dwoma rodami nierozerwalnej sieci wzajemnych zobowiązań i wsparcia. Tak wygląda klasyczny matriarchalny system małżeński, wiążący nici pokrewieństwa w całej wsi, a nawet poza nią. Podobnie klasyczną matriachalną cechą jest – obok tego trwałego systemu małżeńskiego – istnienie możliwości posiadania zmieniających się parterów z zewnątrz (por. rozmowa nr 2). Tym samym była zapewniona spontaniczność erotycznych uczuć, podczas gdy małżeństwo wymienne stanowiło system bezpieczeństwa – wszystko razem współtworzyło bardzo mądry układ.[1]

Ten skomplikowany system, który jednoczesnie zapewniał zaspokojenie potrzeb seksualnych i poczucia bezpieczeństwa, został, jak już mówiłam, dopiero niedawno przestał istnieć, zresztą nie bez udziału odgórnego nacisku państwowego. Pozostał z niego tylko wolny wybór partnerów, system Azhu/Axiao.

Określenie tego systemu jako „wolnych związków miłosnych”, nawet mimo tego, że młode kobiety Moso same tego terminu używają, jest również nieadekwatne. Termin ten zawiera błędne asocjacje z libertyńskimi związkami w naszej zachodniej kulturze. Mosoanki nie mają na myśli swobód tego rodzaju, że partnerzy są dowolnie wymieniani, względnie posiadani równocześnie. Przy tym bowiem rani się uczucia i nie powstaje żadne wiążące tło społeczno-ekonomiczne. Tego rodzaju związki są nieznane u kobiet Moso, na co wskazywały ich reakcje na nasze pytania i uwagi: na przykład, nie zaakceptowałyby sytuacji, w której kobieta ma dwóch kochanków na raz, w tym wypadku wybrałyby jednego partnera. Nawet w wypadku, gdy dwie kobiety kochają jednego mężczyznę trzeba podjąć wybór. Oznacza to, że partnerstwo Azhu może następować jedno po drugim, ale nie trwać jednocześnie. Były również bardzo zdziwione słysząc, że jedna kobieta z naszej grupy była mężatką i miała jednocześnie kochanka. Po ich grzecznej, ale zdecydowanie przeciwnej reakcji można było wywnioskować, że takiej formy nie akceptują i że nie zaliczyłyby jej do związku Azhu. Homoerotyczne związki zostały również zdecydowanie zanegowane, trudno było się zorientować czy ich nie znały, czy tylko były wobec nich obojętne. Ten temat był tabu. Nie jest to wyjątek w matriarchalnej strukturze, ponieważ istnieje w niej, w życiu codziennym, wystarczająco dużo miejsca na okazywanie serdecznego zainteresowania i naturalnej czułości w obrębie tej samej płci, wyrażanej przez fizyczną bliskość między siostrami i braćmi. Homoerotyka nie jest w to włączana. Może homoseksualne związki miłosne, w formie społecznej, w której erotyka nie jest tabuizowana i czułość nie zna strachu przez dotykiem, nie odgrywają szczególnie wielkiej roli. Zdecydowanie jednak nie ma tu – tak jak w naszych krajach przemysłowych z erotyką zniszczoną przez narzuconą heteroseksualność i fantazje przemocy – konieczności wykorzystywania homoseksualnej miłości jako politycznej kontrkultury i społecznego protestu.

Poza tym, młode kobiety i mężczyźni Moso nawiązując swoje stosunki partnerskie Azhu nie poruszają się w społecznej i ekonomicznej próżni. W zachodnich libertyńskich wyobrażeniach często usiłuje się przedstawić sytuację w taki sposób, jakby niezależne jednostki spotykały się beztrosko w przestrzeni romantycznej miłości, bądź seksualnego pożądania. Jak wiadomo jest to męskie wyobrażenie seksualności, które bardzo często działa na szkodę kobiet, które przeważnie zostają pozostawione same sobie, często z dziećmi, owocami owych związków. Doświadczenie wykazało, że zachodnie formy wolnych związków miłosnych po prostu uwalniają mężczyzn od odpowiedzialności, natomiast kobietom nie zapewniają ani ekonomicznej, ani emocjonalnej podpory w ich problemach z wychowaniem dzieci. U Moso sytuacja wygląda zupełnie inaczej: „wolność” młodych kobiet i mężczyzn przy wyborze miłości polega właśnie na tym, że są ekonomicznie i społecznie włączeni w matczyną wielką rodzinę i w niej ponoszą odpowiedzialność: kobiety, pod ochroną klanu, za własne dzieci, a mężczyźni za dzieci sióstr. Młode kobiety Moso, z którymi rozmawiałyśmy, doskonale zdawały sobie sprawę, że wolność ich miłosnego wyboru spoczywa na ekonomicznej podstawie stwarzanej przez kobiety. Zabezpieczone przez klan matki mogły mówić, że miłość powinna być czystym uczuciem, być niezależna od domu i innych dóbr partnera. To, że mają prawo formułować i realizować swoje wyobrażenie związku miłosnego ma źródło właśnie w tym, że jako matriarchalne kobiety posiadają niezależną – od mężczyzn – ekonomię, i nie zamierzają jej oddać. Natomiast w patriarchalnych cywilizacjach, to mężczyźni na niekorzyść kobiet definiują „miłość” i decydują czym ona jest.

W jaki sposób kobiety Moso nawiązują znajomości, które przekształcają się w związki miłosne Azhu/Axiao? Sposobności dostarczają wspólne tańce. Młode kobiety ustawione w rzędzie, prowadzonym przez mężczyznę przygrywającego na flecie, tańczą ogniście bardzo rytmiczny taniec w kole, przy którym podnoszą i opuszczają skrzyżowane ręce. Długie spódnice kołyszą się przy tym wdzięcznie, jasne, dźwięczne głosy niosą się daleko, przerywane rytmicznymi okrzykami: ho, ho! Rząd tańczących kobiet dołącza do rzędu mężczyzn.

Takimi tańcami i pieśniami zostałyśmy powitane po przybyciu do wiosek Moso. Bardzo często urządzano owe tańce, również bez okazji, po prostu dla własnej przyjemności. Najbardziej uroczysta zabawa z tańcem odbywa się w lecie podczas święta Gan mu, Bogini góry. [[Ze wszystkich stron młode kobiety w tradycyjnych strojach schodzą się do góry Gan mu, od strony Yunnanu, od strony Szeczuanu, wspinają się po zboczach do wysoko położonego szerokiego placu, gdzie znajduje się zbudowany z ziemi naturalny ołtarz Bogini góry Gan mu.]] Młodzi mężczyźni podążają za kobietami na małych ozdobionych kolorowymi czaprakami konikach. Lamowie biorą udział odświętnej części uroczystości: na nią składają się modlitwy do Bogini góry, pełne szacunku ukłony długich rzędów młodych kobiet, kładzenie drzewców z modlitewnymi chorągiewkami na ołtarzu Bogini, składanie ofiar z potraw. Po tej uroczystej części robi się weselej, ponieważ Gan mu, Bogini góry nie ma nic przeciwko erotyce. Sama pozostaje w związkach Azhu z trzema kochankami, wielkimi śnieżnymi szczytami, znajdującymi się w pobliżu. Zatem Gan mu chroni życie miłosne młodych ludzi. A oni siedzą przy pikniku na górze, śmieją się i rozmawiają, prześcigują się w żartach o istniejących i nowo nawiązanych związkach. Potem znowu odbywa się klasyczny taniec z korowodem młodych kobiet i mężczyzn, ci drudzy korowód otwierają i zamykają. Śpiewy kobiet słychać daleko, ich śmiałe „Ho, ho, ho” niesie się daleko po zboczach otaczających brzegi jeziora Lugu. Tańce trwają całą noc i umożliwiają nawiązywanie znajomości przez wymianę spojrzeń. W przerwach między tańcami dochodzi do wymiany prezentów, podczas której młodzi kochankowie zapraszają się nawzajem do nowego związku Azhu. Kiedy rano schodzą po zboczach Gan mu, cała sieć układów miłosnych ulega zmianie. Młode kobiety mogą teraz przyjmować w swoich pokojach w domu, nowych lub starych kochanków, bez protestów ze strony rodziny, ponieważ nie ma to żadnego wpływu na porządek wielkiej matczynej rodziny. Czarujące tańce i śpiewy młodych kobiet Moso spełniają różne role: z jednej strony są modlitwami do Bogini, pochwałą natury i miłości, ponadto są okazją do nawiązania nowych związków Azhu.

Wypada uzupełnić znaczenia „Azhu” i „Axiao”: Azhu znaczy tyle co „przyjaciel”, „Axiao” oznacza stosunek miłosny[[chodzi o relację seksualną, czy relację w ktorej jest miłość jako uczucie?]] i znaczy „kochanek”. Obydwa te określenia podlegają różnym interpretacjom i ich znaczenie nie jest ściśle określone. W każdym razie pojęcie „mąż” oraz “żona”, jest nieznane, Moso również nie znają pojęcia „przyjęcia weselnego”. Bowiem nie w czasie zaślubin, podczas których ofiarowuje się fetysz dziewictwa i kobieta zostaje przez mężczyznę wyrwana z własnej rodziny i przekazana jego władzy – tak jak praktykuje się to w społeczeństwach patriarchalnych – kobieta osiąga status i godność młodej, dorosłej osoby. Świętem, które czyni z młodych kobiet Moso równouprawnione i odpowiedzialne członkinie rodzin, jest inicjacja w wieku 13 lat, to ona jest ich matriarchalnym „weselem”. Dopiero po niej kobieta wkracza powoli w system Azhu i nie potrzebuje żadnych dodatkowych ceremonii.

Jeszcze innym, zadziwiającym momentem naszej rozmowy było to, że te młode kobiety z dalekiej Azji były nieźle poinformowane o najnowszej historii Niemiec. Tego nie oczekiwałyśmy, ponieważ mimo wszystko są chłopkami, należącymi do prastarego narodu z zupełnie innym porządkiem społecznym i osiadłym w najdalszym skraju Chin. Poinformowały nas, że dowiedziały się tego w średniej szkole. To, że chiński komunizm doprowadził opiekę lekarską i oświatę w tym ogromnym kraju do każdego zakątka jest godne podziwu. Dzięki tej niezwykłej organizacji szkolnictwa młode kobiety Moso wiedziały sporo o naszym kraju, i ogólnie miałyśmy wrażenie że były inteligentne a ich żądza wiedzy rozbudzona. Mowy nie ma o „apatycznym”, „zacofanym” narodzie, jeżeli się nie przystawia do ich materialnej kultury miarki naszej nadmiernie rozrośniętej cywilizacji przemysłowej.

Oprócz wyższego wykształcenia sięgającego do najdalszej prowincji, równie powszechna jest szkoła podstawowa. W niej znajdują się elementy starej tradycji ustnego przekazu, co mogłyśmy same zaobserwować. Jedna z nas odwiedziła we wsi nad jeziorem Lugu boisko szkoły podstawowej i obserwowała dzieci. Dzieci przyszły do niej i pytały się jak nazywają się różne rzeczy w języku obcej, białej kobiety. Kiedy wymawiała coś, powtarzały idealnie to słowo, albo całe zdanie: „To jest kamień”, „To jest wyspa” itp. Powtarzały chóralnie, tak jak robią to w szkole. Wiele ludzi wyrasta znając dwa lub trzy języki, a nauka języka polega na tym, że nauczycielka wymawia słowo a dzieci chórem je powtarzają. Z braku podręczników również na innych przedmiotach, najpierw demonstruje się coś, bądź mówi, a dzieci potem to powtarzają. Są przyzwyczajone uczyć się w ten sposób, w domu robią tak samo. Przy takim sposobie nauki rozwija się wrażliwy słuch oraz świetna pamięć, zalety ludzi kultury ustnej, w której stare tradycje są właśnie w ten sposób dalej przekazywane. Te zalety służą również młodym ludziom przy zdobywaniu wyższego wykształcenia, kiedy to już uczą się przeważnie z książek. Zauważyłyśmy te zdolności zapamiętywania oraz inteligencję konwersacji u naszych rozmówczyń. Postawę etyczną otrzymują jednakże od matek. Mówiły na przykład, że nauczyły się od matek, a nie w szkole, że wojna zawsze oznacza brak szacunku dla życia innych.

[1]Por. H. Göttner-Abendroth „Erato-Strophen der Liebe. Zur Erotik in matriarchalen Gesellschaften“ [Erato – Strofy miłości. O erotyce w społeczeństwach matriarchalnych], w „Für die Musen“, wyd. Zweitausendeins, Frankfurt 1994 (wyd.1 1988).

Dodaj komentarz