Matriarchat

mosuo4Apokalipsa bez tatusia
czyli matriarchat u Mosuo

„Powiedz, gdzie jest twój tatuś?

-Co to jest tatuś?

-Biedne dziecko, nie wiesz, co to jest tatuś? Co one wam zrobiły! Odebrano im rodziców,biedne dzieci, nie znają pojęcia tatuś!. Apokalipsa!”

(cytat z filmu „Seksmisja”)

„System patriarchalny jest historycznym konstruktem. Ma początek i będzie miał również koniec. Jego czas się kończy – nie odpowiada bowiem potrzebom mężczyzn i kobiet, a jego nierozerwalne powiązanie z militaryzmem, strukturami hierarchicznymi i rasizmem stanowi bezpośrednie zagrożenie życia na naszej planecie. „

Gerda Lerner, the Creation of Patriarchy, Oxford University Press, 1986

Państwo Kowalscy w jaskini

Czytam w gazecie niedawną wypowiedź pana profesora antropologii biorącego udział w dyskusji o rozwoju człowieka i nie dowierzam własnym oczom. Mamy dwudziesty pierwszy wiek, antropologia jako nauka wyszła z pieluch, a nawet już pozbyla się młodzieńczego trądzika, naukowcy przeczesują ostatnie, jeszcze niewytrzebione kępki lasów tropikalnych i wyciągają przed kamery chowających się przed nimi tubylców, a pan prof. Mencwel stwierdza beztrosko:

„Twórca malunków z Lascaux był człowiekiem, bo po pierwsze, żył w organizacji społecznej, której jądrem jest rodzina monogamiczna, (podkreślenie moje) po drugie, ma zaświadczoną swą twórczością wyobraźnie symboliczną. Zupełnie jak my.”

Słucham? To że artystka była (a może był?) człowiekiem to nie ulega żadnej wątpliwości, ale co było jądrem organizacji społecznej, w której żyła? Rodzina monogamiczna[1] dowodem na człowieczeństwo ? Czyli coś na wzór francuskich Kowalskich – pan Dupont z panią Dupont i dziećmi. Jeżeli było tak jak pan profesor sądzi, to powinien się również zgadzać komentarz niejakiego Henri Breuila, księdza i specjalisty od paleolitycznej sztuki, który następująco skomentował wizerunek dwóch nagich kobiet na ścianie jaskini w Le Magdeleine: „Te obrazki zostały tu wyryte, aby uprzyjemnić posiłki paleolitycznemu mężczyźnie”. Między tymi wypowiedziami upłynęło niemal pół wieku, ale obydwie dowodzą jednego: niewiele się zmienia, jeśli chodzi o niewzruszoną pewność siebie męskich badaczy oraz schematyczność ich poglądów. Na jakich podstawach prof. Mencwel opiera twierdzenie, jakoby społeczeństwo żyjące w okolicach groty Lascaux około 15 000 lat temu miało być monogamiczne? Ponieważ filmowi państwo Flinstones żyją w monogamicznym związku? Bo była to jedyna forma rodzinna narzucana przez wieki podbitym społeczeństwom przez chrześcijańskich misjonarzy? A może dlatego, że poważniejsza analiza innych form rodzinnych postawiłaby pod znakiem zapytania tradycyjny model współistnienia płci, według którego mężczyzna ma być właścicielem środków produkcji oraz głową rodziny, sprawującym w niej kontrolę nad kobietami, ich seksualnościa oraz potomstwem? Badaczki i badacze historycznych oraz istniejących matriarchatów wkraczają na wyjątkowo niebezpieczny i drażliwy politycznie teren, narażając się na ataki tradycjonalistów i sceptyków, którym nie wystarcza nawet wyjątkowo bogaty materiał dowodowy. Zajmowanie się matriarchatami jest nadal wysoce niepoważnym zajęciem w środowisku akademickim – zdecydowanie nie przynosi prestiżu ani nie ułatwia kariery naukowej. W opinii publicznej automatycznie kojarzy się z pracami Bachofena, Frazera i Levi-Straussa, których teorie slużyły za chwiejną podstawę późniejszych ezoterycznych ruchów, mitologizujących wcześniejsze cywilizacje jako Złoty Wiek ludzkości. Do nich zaliczyłabym również niektóre kompensatoryczne tendencje feministyczne, opierające się nie tyle na wiedzy, ile na marzeniach i niezłomnej wierze, że kiedyś, dawno temu, w lepszych czasach, kobiety musiały być górą.

Sytuacja badawcza

J.J. Bachofen nie był pierwszym „odkrywcą“matriarchatu dla współczesnej nauki. Przed nim był francuski misjonarz Lafitau, który opisał matrylinearność i matrylokalność w społeczeństwie Irokezów opierając się na bezpośrednich obserwacjach. (J.F. Lafitau, Obyczaje amerykańskich dzikich w porównaniu z obyczajowością wczesnohistoryczną, Die Sitten der amerikanischen Wilden, im Vergleich zu den Sitten der Fruezeit, 1752-53.). Dopiero sto lat później temat został podjęty przez Bachofena i H. L. Morgana. Te i późniejsze, również marksistowskie prace, opierały się na przeświadczeniu, że historia ludzkości jest zjawiskiem linearnym, czyli rozwojem wiodącym w prostej linii od prymitywnego „barbarzyńskiego“stadium przez coraz wyższe stopnie cywilizacji do epoki współczesnej – najdoskonalej rozwiniętej. Również darwiniści starali się udowodnić, że tylko społeczeństwa lepiej rozwinięte i zorganizowane miały szanse przeżycia, natomiast te, które zostały podbite, względnie zawłaszczone, stanowiły „błąd“ historii. Zwyciężyć miał model społeczeństwa opierający się na rzekomo „naturalnej“ dominacji biologicznej mężczyzny – myśliwego i opiekuna, główne go dostarczyciela żywności dla kobiet i dzieci a jego kulminacją – monogamiczny związek . Wszystkie inne formy rodzinne spotykane do dzisiaj w wielu społeczeństwach miały być jedynie egzotycznym odstępstwem od normy.

Współczesna nauka odkłada mit mężczyzny jako głównego żywiciela rodziny społeczeństw prehistorycznych do lamusa. Archeologia oraz paleoetnobiogia udowodniły, że w społeczeństwach zbieraczy i myśliwych (egzystujących do dzisiaj) kobiety zapewniają powyżej 60% żywności w rodzinie. Stwierdzono również, ponad wszelka wątpliwość, że gospodarka rolnicza była stworzona i zdominowana przez kobiety. Wielkie kultury agrarne powstałe w żyznych dolinach wielkich rzek nosiły znamiona społeczeństw matriarchalnych. Można więc odłożyć do lamusa wcześniejsze teorie, według których ten system rozwijał się jedynie wśród pierwotnych ludów koczowniczo-zbieraczych i uległ patriarchalizacji wraz z przejściem do osiadłego trybu życia.

Oficjalne źrodła nadal mają problemy z definicją. Encyklopedia Powszechna PWN określa matriarchat wyjątkowo zawile:

„Matriarchat (łac.-gr.), określenie fazy rozwojowej i typu organizacji społeczeństwa pierwotnego, w którym dominujące znaczenie miała kobieta: termin wprowadzony przez J.J. Bachofena; nowsze badania wykazały, że m. w opisanej przez ewolucjonistów formie nie występował prawdopodobnie nigdy, ustrój rodzinny zaś, spotykany do niedawna u pewnych ludów i określany mianem m., polega na matrylinearnej zasadzie pokrewieństwa i dziedziczenia (matrylinearność); u niektórych grup występuje matrylokalność; zarówno matrylinearność, jak i matrylokalność nie dotyczą sposobu wykonywania i przekazywania władzy, świadczą jedynie o większym znaczeniu w danym społeczeństwie rodu matrylinearnego od patrylinearnego.”

Z tą definicją można się zgodzić jedynie połowicznie; rzeczywiście matriarchat opisywany przez Bachofena i późniejszych badaczy prawdopodobnie nigdy nie istniał. Jednakże fakt występowania w jakimś społeczeństwie matrylokalności , względnie matrylinearności dowodzi (co sprawdza się na przykładzie wielu współczesnych społeczeństw) również istnienia oprócz innych również innego niż patriarchalnego modelu gospodarki, często odmiennego systemu religijnego, a więc odmiennego światopoglądu. Te obydwa pojęcia nie muszą oznaczać pełnego matriarchatu i nie oznaczają dominacji kobiet, ale w każdym wypadku sygnalizują ograniczenie dominacji gospodarczej i społecznej mężczyzn a, więc brak patriarchatu. Co logicznie oznacza rozproszenie władzy, czyli ustrój oparty na systemie konsensusu, a nie odgórnych zarządzeń.

Określenie „ustrój (…) spotykany do niedawna u pewnych ludów” jest całkowicie błędne. Albowiem ustrój ten istnieje nadal. Między innymi u mniejszości narodowych w poł. Wschodnich Chinach – u Mosuo. Oprócz Mosuo i innych mniejszości narodowych na terenie Chin istnieje na Sumatrze u Minangkabao, w ograniczonej formie u Arawaków i Goajiro w południowej Ameryce, w społeczeństwie Jukatanu w Meksyku, u Hopi i Irokezów w półn. Ameryce, u Tuaregów, u Bemba i Akanów w Afryce, u Najar i Khasi w Indiach, Ainu w Japonii oraz w niektórych narodach syberyjskich. Jego ślady są nadal jak najbardziej rozpoznawalne w niektórych okręgach galicyjskich, jak Pontevedre czy La Coruna w północno-zachodniej Hiszpanii.

W najnowszej historii badawczej matriarchatu wybitne miejsce zajmuje zmarła w 1998 roku archeolożka i badaczka kultur indo-europejskich Marija Gimbutas. Oprócz niej matriarchatami istniejącymi i historycznymi zajmuje się Heide Goettner-Abendroth (autorka trzytomowej pracy o matriarchacie), Jeaninne Davis-Kimball, Miriam Robbins Dexter, Christa Mulack, Gerda Weiler, Gerda Lerner, Erika Wisselinck i inne.

W ostatnich latach pojawiło się parę publikacji krytykujących feministyczne badania nad matriarchatem. Do nich należy między innymi wydana w r. 2000 praca Cynthii Eller pt. „Mit matriarchalnej prehistorii”, w której autorka stara się zdeprecjonować dotychczasowe wyniki badań jako oparte na wątłych podstawach naukowych. Jej praca pomija jednakże wszystkie uznane i znaczące badania, koncentrując sie wyłącznie na tezach, które i tak zostały już dawno przez badaczki matriarchatów odrzucone, jak. np. ta, że kobiety mogły triumfować nad mężczyznami, dzięki niewiedzy tych ostatnich o własnym udziale w tworzeniu nowego życia. Eller wspomina wprawdzie, że temat matriarchatu stanowił (i nadal stanowi) tabu na wielu uczelniach, ale nie analizuje powodów tej tabuizacji, wydaje się również często mylić ezoteryczne ugrupowania szukające natchnienia w spirytualnej obrzędowości i szukaniu Bogini z rzetelnymi pracami badawczymi.

Matriarchat nie żyje – niech żyje matriarchat.

Jeżeli chcielibyśmy interpretować matriarchat jako odwrotność patriarchatu, czyli ubezwłasnowolnienie jednej płci przez drugą przez sprawowanie kontroli nad jej seksualnością, oraz pracą, wtedy musimy stwierdzić że historia nie dostarcza dowodów na istnienie podobnego systemu społecznego. Jeżeli „patriarchat” oznacza „rządy ojców” to nie znajdziemy we wcześniejszej historii jego lustrzanego odbicia , czyli „rządów matek”. W tej formie może jedynie egzystować w wyobraźni drugorzędnych autorów czy reżyserów. Rdzeń„arche”ma podwójne znaczenie, może oznaczać „rządy”, jednakże jego wcześniejsze znaczenie oznacza „początek”, czyli matriarchat możemy tłumaczyć :„na początku matka”. Ten sens preferuje niemiecka badaczka matriarchalnych społeczeństw Heide Goettner-Abendroth. Właśnie w tym znaczeniu decyduje się na używanie tego mocno zdewaluowanego w publicznej świadomości słowa na określanie społeczeństw, w którym kobiety sprawują centralną funkcję we wszystkich sferach, ale nie panują nad nimi, dominują „bez jednoczesnego rządzenia”. Jak to jest możliwe, wyjaśnia jej naukowa dokumentacja podróży do Mosuo, którą odbyła w marcu w roku 1993 wraz z grupą niemieckich badaczek, a która zostala wydana w wydawnictwie Kohlhammer w roku1998 pt. „Matriarchat w Chinach Południowych”. Podróż ta miała za zadanie przetestowanie założeń teoretycznych na realnie istniejącym społeczeństwie. Niemki przeprowadziły na miejscu szereg wywiadów z chińskimi naukowcami z Yunańskiego Instytutu Mniejszości Narodowych oraz kobietami i mężczyznami należącymi do mniejszości Mosuo oraz Naxi.

Co to jest matriarchat?

HGA określa najważniejsze cechy matriarchatów w następująco:

„Na płaszczyznie społecznej matriarchaty są społeczeństwami opartymi na pokrewieństwie, ponieważ opierają się na klanach spokrewnionych w linii kobiecej (matrylinearnosć). Do tego dochodzi „matrylokalność„, która oznacza, że wszystkie córki, synowie i wnuczki/wnukowie jednej matki klanu pozostają w jej domu. Wszystkie zaszczyty, tytuły czy zawodowe kwalifikacje są dziedziczone w kobiecej linii. Ojcostwo nie jest znane, za to brat matki pełni rolę „społecznego ojca„. (…)

Jednakże ani matrylinearność, ani matrylokalnosć, mimo że są koniecznym założeniem, nie wystarczają, żeby ukonstytuować „matriarchat„. Pomimo, że kobiety mają w nich wyjątkowo uprzywilejowaną pozycje, mamy do czynienia na razie tylko z matrylinearnymi społeczeństwami. Do tego musi dołączyć inny element; kobieca kontrola głownych działów gospodarczych – wtedy mówimy o pełnym „matriarchacie„. Rozporządzanie gospodarką daje kobietom matriarchalną „władze„ w znaczeniu wielkiej siły w podstawowych życiowych sprawach. „Władza„ nie oznacza tu „panowania, rządzenia„, ponieważ panowanie charakteryzuje się inną strukturą niż matriarchaty. (…)

Owa władza gospodarcza może przyjąć najróżniejsze formy: czasami kobiety rozporządzają domami i ziemią klanów, oraz produktami klanowej ziemi (matriarchalne społeczeństwa rolnicze), czasem należą do nich stada (matriarchalne społeczeństwo hodowców bydła), czasami kontrolują wyłącznie rynek (matriarchalne społeczeństwo miejskie). Charakterystyczne dla wszystkich tych form jest to, że są to społeczeństwa kompensacyjne. Kobiety wykorzystują swoją mocną pozycję w nich nie dla prywatnego wzbogacenia się, lecz przyczyniają sie przy pomocy wymyślnej cyrkulacji dóbr do rozwijania gospodarczej kompensacji miedzy grupami społecznymi. Z tego powodu nie powstają duże materialne róznice w tych społeczeństwach, lecz przez świadomie wykorzystane mechanizmy wyrównawcze utrzymuje sie powszechny dobrobyt.[2]

Politycznie, matriarchaty są społeczeństwami konsensu, ponieważ nie istnieją w nich osoby czy grupy, które posiadają prawo podejmowania decyzji czy rozkazywania. Decyzje są podejmowane w klanach na zasadzie konsensu, to znaczy: zgodzie wszystkich, przekazywane dalej od podstawowej jednostki do większych jak wieś, miasto czy plemię. Polityczna struktura regulacyjna jest przy tym wyjątkowo skomplikowana, ale bardzo skuteczna właśnie przez zgodę wszystkich w trudnych sytuacjach jak np. tworzenie ruchu politycznego oporu.

Matriarchat w Chinach – nie tylko Mosuo

Ogólnie na terenie dzisiejszych Chin mieszka jeszcze mniej więcej 800 plemion liczących 15 milionów mieszkańców. Istnieją przesłanki, że w okresie kamienia i brązu wiele z nich zajmowało spore obszary dzisiejszych Chin oraz wykazywało matriarchalną strukturę społeczną. Dzisiaj tradycja ta jest jeszcze zachowana na zachodzie Chin, na surowych, nieprzebytych terenach w pobliżu granicy Tybetu. Na południe od Kansu, w górnym biegu Yang tse kiang leży Seczuan z resztą grupy Wa, spokrewnionymi z matriarchalnymi Khasi w Assamie. Na południe od Seczuanu znajdują się równoległe biegi trzech poludniowych rzek: Salwen, Mekongu i Yang tse kiang, wzdłuż których odbywała się, jak twierdzi HGA wędrówka ludów matriarchalnych: Dai, Bai, Yi, spychanych przez patriarchalnych Chińczyków Han, na południe. Wszystkie te południowe narody były prawdopodobnie matriarchalne – Chińczycy z nizin nazywali te tereny „Nu kuo”, czyli „Państwo kobiet”, niektóre z mniejszości zachowały ślady tego systemu do dziś.

HGA nie szczędzi ostrej krytyki pod adresem polityki kolonizacyjnej Chin – aroganckiego państwa środka, które spychało resztę narodów na pogranicza i nadawało im pogardliwą nazwę „czarnych”, względnie „białych barbarzyńców” w zależności od karnacji. To lekceważące, choć już mniej agresywne nastawienie do mniejszości niż w czasach „rewolucji kulturalnej” jest nadal jak najbardziej aktualne. Narody te ciągle jeszcze są uważane za zacofane, ich kultura poniżana. Niektóre z nich, tak jak Mosuo, nie mogą zostać oficjalnie uznane przez rząd centralny w Pekinie za mniejszość, ponieważ nie potrafią udowodnić ciągłości swojej kultury na piśmie – ich tradycja była przekazywana głównie ustnie.

Skąd przybyli?

Nazwa „Mosuo” była wymieniona po raz pierwszy w dokumentach dynastii Shu-Han w drugim stuleciu naszej ery. Przypuszcza się, że przybyli przed paroma tysiącami lat z terenów dzisiejszej Mongolii. Zostali wchłonięci przez grupę narodowościową Naxi (Na-khi), która ulegla spatriarchalizowaniu stosunkowo niedawno, i nadal są do niej błędnie zaliczani. Również w wielu publikacjach naukowych i materiałach informacyjnych Mosuo są myleni z Naxi. Jednym z najbardziej palących problemów Mosuo, decydujących o ich przetrwaniu jako narodu jest osiągnięcie pełnej autonomii politycznej i uznanie przez rząd centralny.

Mosuo liczą około 16 000 ludzi, którzy są rozrzuceni w dwunastu kręgach administracyjnych na obszarze 80 000 km2. Skupiają się głównie wokół jeziora Lugu na granicy Seczuanu z Yunanem.

Jak wyglądają i mieszkają

Mosuańczycy są wyjątkowo urodziwym narodem, o typie urody zbliżonym do tybetańskiego. Są smagli, wysocy, o regularnych rysach twarzy. Są wyjatkowo dumni ze swoich małych, zgrabnych nosów, nie są one tak małe jak Chińczyków Han i nie tak duże jak nosy Europejczyków. Nieduży, prosty nos świadczy, według nich, o fizycznej atrakcyjności człowieka.

Kobiety noszą tradycyjne, piekne stroje, w których wyglądają wyjątkowo malowniczo i dostojnie. Młode kobiety noszą białe, względnie błękitne, marszczone spódnice i jedwabne, pięknie haftowane czerwone żakieciki. Talię okręcają długim, ręcznie tkanym pasem. Najciekawszym elementem ich ubrania jest imponujące przybranie głowy. Na własne czarne warkocze zakręcone wokół głowy nakładaja jeszcze sztuczne, zrobione z czarnej wełny splecionej z włosami. Powstaje w ten sposób wielka korona, z której boku zwisa filuternie kita z jedwabnych włosów. Korony te są dekorowane perłami, kwiatami albo kolorowymi tasiemkami. Wraz z wiekiem zanika ilość ozdób. Kobiety drugiej generacji (45-60 lat) noszą korony bez ozdób i świecidełek, które by nie licowały z ich godnością. Po urodzeniu dzieci kobiety noszą aksamitne czarne żakieciki, a starsze kobiety spódnice z szarego, albo czarnego szorstkiego lnu.

W ubraniach kobiet dominują trzy kolory: biały, czerwony i czarny. Sa to podstawowe kolory Bogini symbolizujące jej trzy wcielenia i często pojawiające sie w strojach ludowych kobiet w matriarchalnych kulturach.

Mężczyźni, na codzień noszący ubrania robocze zakładają od święta podobne żakieciki jak kobiety, również zawiązywane na boku srebrną tasiemką. Tak jak kobiety okręcają talię kolorowo tkanym pasem, na głowie noszą wełnianą czapkę tybetańską, albo zielony, filcowy kapelusz podobny do kowbojskiego.

Ich domostwa to solidne czworoboki drewnianych, długich domów z bierwion w stylu blockhauzu zbudowanych wokół glinianego podwórka. Stoją na masywnych kamiennych cokołach. Budynek z bierwion przypomina domy kanadyjskie, dach z gontów domy szwajcarskie, a całość jest zbliżona stylem do domów tybetańskich. Jedynym wejściem na podwórko jest furtka z malowanymi drzwiami pod rzeźbionymi belkami.

„Kiedy przechodzi się przez bramę, widać naprzeciwko pięknie pomalowaną ścianę głównego domu. Jest on przeważnie dwupiętrowy, ma ładny ganek, w nim mieszczą się zazwyczaj pojedyńcze pokoje córek. Drzwi i belki na dachu są rzeźbione i malowane, na drewnianych słupach wiszą woreczki z darami dla duchów przodków. Po drugiej stronie mieszczą się duże sale i kuchnia, gdzie płonie święty ogień. Po dwóch innych stronach znajdują się stajnie, parterowe otwarte pomieszczenia dla zwierząt, nad nimi na pierwszym piętrze znajdują się spiżarnie.“

(…) Rozrzucone między gospodarstwami bieleją w wiosennym slońcu małe stupy, zbudowane z jasnych kamieni w formie półkuli, z wierzchołkiem na dachu i kominem z przodu. Każdego ranka przed wschodem słońca gospodynie idą do swoich domowych stup, przynoszą w daninie trochę mąki oraz okadzają je gałązkami sosnowymi na cześć bogów i przodkiń„.

Tradycyjna gospodarka wokół jeziora to rybołóstwo, jednakże dorywcze połowy ryb nie stanowią podstawy egzystencji Mosuo – jest nią uprawa ziemi przez kobiety. Młode kobiety trzeciego pokolenia uprawiają tarasowe, niewielkie pola, podczas gdy kobiety średniego wieku (drugie pokolenie) obrządzają zwierzęta w gospodarstwie i przygotowywują posiłki dla wszystkich. Zazwyczaj jedna z kobiet drugiego pokolenia jest matriarchinią, czyli głową rodziny, względnie szefową klanu: ona planuje roboty na polu i rozdziela żywność, zarządza dobrami i gotówką, planuje wydatki, ugaszcza gości i jest główną osobą przy wszystkich codziennych uroczystościach. Najstarsze kobiety w zasadzie odpoczywają w domu, doglądają świętego ognia, składają ofiary przodkiniom, mają funkcje doradcze. Mężczyźni zajmują się pracami, które wymagają dłuższych wędrówek, jak rybołóstwem i transportem. Do nich należą prace budowlane i rzemieślnicze.

„Ich praca na roli i w gospodarstwie jest sezonowa, podczas gdy praca kobiet przy uprawie i w gospodarstwie jest stała. Są wlaściwymi żywicielkami wielkiej rodziny. Dziećmi (4 pokolenie) opiekują się bardzo troskliwie obydwie płcie i ludzie wszystkich przedziałów wiekowych. Ktokolwiek ma czas, zajmuje się nimi w domu i w gospodarstwie, od młodych kobiet do babć, od wujków do postarzalych byłych kochanków i przyjaciół. Rzuciło nam się w oczy, że dzieci sprawiały wrażenie niezwykle zadowolonych, przesiadywały ciągle u jakiegoś dorosłego na kolanach, albo były noszone na rękach. Ogólnie, cała ta spokojna i łagodna koegzystencja starych i młodych, kobiet i mężczyzn, ludzi i zwierząt na podwórku emanowała specyficzną kojącą i fascynujacą silą.“

Warto dodac, że mimo geograficznego odosobnienia Mosuo są objęci obowiązkowym nauczaniem. Młode Mosuanki, rozmawiające z Niemkami okazały się być nieźle poinformowane o historii ich kraju, wypytywały się miedzy innymi o rolę kobiet w faszystowskich Niemczech.

Inicjacja i młodość

Najważniejszą uroczystością w życiu kobiety jest święto inicjacji, które odbywa się kiedy dziewczynka kończy 13 lat. Mosuo wierzą, że dopiero w tym wieku w dziecko przechodzi dusza jakiejś przodkini z rodu i może zostać przyjęte do rodziny matki jako jej pełnowartościowy członek. Obrzęd inicjacji ma miejsce w pierwszy dzień księżycowego nowego roku, zapraszani są krewni i przyjaciele, którzy świętują wspólnie z rodziną. Daba (kapłan), pochodzący z tej czy innej rodziny odprawia ceremonię. Najważniejszy rytuał jednakże wypełnia matka. Ona to ubiera dziewczynkę po raz pierwszy w narodowy strój mosuański. Podczas tej ceremonii dziewczynka stoi jedną nogą na worku ze zbożem a drugą na tuszy świńskiej wypełnionej peklowaną wieprzowiną. Te dwa worki symbolizują podstawę egzystencjalną i są niezbędne w każdym gospodarstwie mosuańskim.

Na cześć inicjantki dabowie śpiewają z gośćmi tradycyjne pieśni o wielu zwrotkach, jak np. następująca:

„Gdy rzeki są długie,

morze przybiera,

Kiedy w klanie dobrze sie rozumieją,

wtedy rodzą się dobre dzieci.

Kiedy matki są mądre,

będą miały córki jak boginie.”

W każdym wypadku pieśni te zawierają wiele życzeń dla inicjantki:

„Bądź mocna jak drzewa pinii,

bądź piękna jak igiełki pinii.

Niech rozkwitają kwiaty między listowiem,

Niech będzie dużo owoców po przekwitnięciu.

Gdziekolwiek nie pójdziesz

Podążą za tobą piekne pieśni.”

Inicjacja dziewczynek jest obchodzona z większą pompą niż inicjacja chłopców, to właśnie one kontynuują linię przodkiń klanu. Poza tym wiek trzynastu lat wskazuje na rozpoczęcie menstruacji, początek dojrzałości. Przed ceremonią matka przeprowadza rozmowę z córką, wtajemniczając ją w sprawy miłości, erotyki, również w problemy socjalne i duchowe. Przekazuje dziewczynce klucz do własnego pokoju. Może od tej pory przyjmować w nim swoich przyjaciół . Oczywiście związki erotyczne są nawiązywane o wiele później. Przeważnie kobiety rodzą pierwsze dzieci w wieku dwudziestu lat. Oto co mówiły Mosuanki o ilości dzieci w rozmowie z Niemkami:

„Iris: Rzuciło mi się w oczy, że wasze rodziny są raczej małe jak na cztery pokolenia. Czy to ma coś wspólnego z oficjalną chińską polityką?

Kobiety Mosuo: Wygląda to tak: w związku z problemem przyrostu ludności w Chinach, wolno mieć w mniejszosciach po dwoje dzieci na kobietę. I my jesteśmy tego zdania, że dwoje dzieci wystarcza. Bo my nie tylko mamy własne dzieci, ale również dzieci naszych sióstr. Gdybyśmy miały dwie siostry, to znaczy trzy kobiety miałyby po dwójce dzieci a więc razem byłoby sześcioro dzieci. Uważamy, że to wystarczy (odganiają się rękami).

Heide: Czy ograniczenie liczby dzieci jest tradycją u was, która jest starsza od nowej chińskiej polityki rodzinnej?

Kobiety Mosuo: Zanim powstala ta polityka, to zdarzalo się tak, że poszczególne kobiety w ogóle nie miały dzieci, a inne za to dwoje, albo troje. Odkad istnieje ta polityka ludnościowa z dwojgiem dzieci na kobietę, to kobiety między dwudziestym i trzydziestym rokiem życia mają przeciętnie po dwoje dzieci.“

Niestety książka HGA nie omawia kwestii związanych z kontrolą urodzin. Można się jedynie domyślać, że Mosuanki nieźle znają się na zapobieganiu ciąży a bujna roślinność górska obfituje w adekwatne i skuteczne ziółka.

Mosuanki podkreśliły w rozmowie bardzo charakterystyczną cechę matriarchalnych społeczeństw: dzieci są wspólną odpowiedzialnością. Małe dziecko u Mosuo ma parę matek w rodzinie, są to jego rodzona matka oraz jej siostry. Nazywa swoje ciocie matkami i może się zdarzyć, że jego związek z nimi jest bliższy niż z własną matką. Indywidualistyczny stosunek, względnie zawladnięcie drugimi osobami, tak jak w przypadku męża z „jego„ żoną i matki z „jej dziećmi„, który w naszym patriarchalnym społeczeństwie wydaje się naturalny, są im obce. Wartości społeczne są postawione nad indywidualistycznie nacechowanym egoizmem.

Jak zostaje się matriarchinią

Matriarchini jest wybierana z kobiet drugiego pokolenia. Musi wykazać się najwyższą kompetencją społeczną, troszczyć się o dzieci sióstr bardziej niż o własne, dbać o starych i upośledzonych, musi się bardzo dobrze znać na gospodarstwie. Siebie i swoje sprawy powinna stawiać na końcu. Nie jest to bowiem władza, która przynosi prestiż i bogactwo, ale, przede wszystkim, wielka odpowiedzialność za losy i dobrobyt całej rodziny, względnie klanu. P

Kandydatka na matriarchinie powinna być również lubiana i szanowana przez wszystkich w rodzinie. Jej brat jest najważniejszym mężczyzną w klanie i przejmuje rolę reprezentanta rodziny na zewnątrz, przy oficjalnych uroczystościach, przy stosunkach z innymi rodzinami czy sąsiadami. Jeżeli go nie ma, wówczas funkcje reprezentacyjne pełni matriarchini. Podobnymi męskimi reprezentantami na zewnątrz są karanavan u Najarów i mamak u Minangkabao. Rola owych reprezentantów była często wyolbrzymiana przez etnologów, którzy nie rozumiejąc zasad matriarchalnego systemu traktowali ich jako rzeczywistych szefów rodzin. W zasadzie byli oni po prostu przekazicielami decyzji zapadłych w grupie klanowej względnie rodzinnej, w której ostateczna decyzja należała do matriarchini.

Jeszcze w latach pięćdziesiątych ostatniego wieku matriarchinie w każdej wsi stanowiły gminne rady, ich bracia jako delegaci przekazywali ich decyzje do władz regionalnych. Przez ingerencję pekińskiego rządu centralnego owe rady kobiet zostały rozwiązane a ichfunkcje przejęte przez mężczyzn posłusznych partii.

Do tej pory konsens jest główną zasadą polityki mosuańskiej na poziomie rodziny, klanu czy regionu. [3]

Przekazaniu władzy matriarchini w rodzinie nie towarzyszą żadne specjalne uroczystości, jest ono po prostu przypieczętowane przekazaniem pęku kluczy przez zdającą władzę matkę.

Wiara i obrzędowość

(…) Na płaszczyźnie religijno-rytualnej matriarchaty są społeczeństwami sakralnymi, tzn. nie znany jest późniejszy podział na sfery profanum i sacrum. Cały wszechświat łącznie ze wszystkimi życiowymi siłami postrzegany jest jako kobiecy, jako twórczo-macierzyńską opoka i jest świętością. Jest ona wyrażona przy licznych obrzędach w rytualno-symbolicznym języku. W konsekwencji również ziemska natura włączając ludzi uważana jest za boską , co wyklucza z zasady jej rabunek i niszczenie. Współcześnie można opisać matriarchaty w ich właściwym znaczeniu jako społeczeństwa ekologiczne, przez praktyczne działanie a nie teorię. Takie nastawienie przyczyniło się do ich przetrwania w klimatycznie trudnych, odległych rejonach.“

Najważniejszym miejscem w każdym tradycyjnym domu Mosuo jest palenisko z w głownej izbie. Tam zasiada zazwyczaj najstarsza kobieta pierwszego pokolenia. Nad ogniem znajduje się ołtarz przodków z różnymi daninami dla nich, przeważnie w formie miseczek z pożywieniem. Centralnym punktem jest symboliczny obraz bogini ognia Sambali. Symbolika jego jest wszędzie ta sama: garnek pomalowany na trzy kolory zawiera dziewięć owocow, które wyglądają jak kobiece piersi, albo gigantyczne ziarna. Owoce otacza ognista aureola z dziewięciu płomieni. Sens jest jasny: bogini obdarowywuje jedzeniem, a ludzie życzą sobie, żeby ich garnek był zawsze wypełniony żywnością.

Oprócz bogini domowego ognia i przodków największą rolę odgrywa góra Gan mu, Bogini podstawowych sił natury, płodności, miłości. Okoliczne szczyty są jej kochankami. W czasie jej święta, w lipcu, na górę ciągną pielgrzymki liczące tysiące ludzi z całej okolicy. Również jezioro Lugu nosi znamiona boskie.

Codzienna religia domowa, oddawanie czci i danin przodkiniom jak i inne rytuały obrzędowe są domeną kobiet. Dabowie, czy obecnie lamowie są zapraszani na specjalne okazje, na inicjacje i pogrzeby. Najstarsza kobieta jest domową kapłanką.

„To ona codziennie oddaje cześć bogini oginia i przodkiniom. Domowa religia jest więc sprawą kobiet, jest naturalną częścią codziennego życia. (…) Nierozdzielność sacrum i profanum jest również cechą matriarchalną. Naturalność domowej religii nie zna fałszywej pobożności i bigoterii, które najczęściej spotyka się w odseparowanych od codziennego życia, sformalizowanych patriarchalnych religiach. Wyraża się ona w prostocie i sensowności domowych rytuałow, bez sztucznej pompy.“

Obecnie na terenach Mosuo panuje lamaizm, który przejął wcześniejszy dabaizm. Z dabów, kapłanów – szamanów oraz strażników ustnej tradycji Mosuo zachowało się zaledwie kilku. Obecnie trwają próby zapisania przez etnologów tej niezwykle bogatej tradycji (kiedyś istniało 117 rytualnych obrzędów), aby uchronić ją przed zapomnieniem.

W odróżnieniu od lamów dabowie nie wykorzystywali społeczeństwa mosuańskiego ponieważ byli z nim zintegrowani, pracowali dla klanu matki podobnie jak i inni mężczyźni, swoje kapłańskie funkcje wypełniali w wolnym czasie, nie mogli stać sie dabami bez pozwolenia matki. Lamowie , z kolei żerują pasożytniczo na pracy kobiet i innych członków plemienia i praktykują obrzędowość zawierającą wrogie kobietom treści. Są wyłączeni z klanu, tworzą własne instytucje, oparte na męskiej koalicji, za pomocą których manipulują niewtajemniczonymi .

Dabowie nie potrzebowali pompy, skomplikowanych rytuałow i kosztownych szat i nie znali światyń. Stanowi to kontrast z tybetańskim lamaizmem, który jest patriarchalną religią z uprzywilejowaną kastą kapłanów, również wojowników. Ci kapłani byli przywódcami w klasycznym patriarchalnym stylu, nie tylko wykorzystywali własny naród, ale dodatkowo podbijali inne.

„Dzisiejsi lamowie w Yongningu, już nie Tybetańczycy, ale tutejsi Mosuańczycy, żyją co prawda skromniej w porównaniu z innymi. Jednakże podczas obrzędów, przy których kiedyś był obecny jeden daba, występuje dzisiaj kilku lamów. Uważa sie, że ich uczestnictwo w świetach w liczbie od piętnastu do pięćdziesięciu, dodatkowo z dwóch różnych ugrupowań, które wypada zaprosić, jest absolutnie niezbędne. Przeprowadzają więc swoje obrzędy, polegające na tym, że modlą się chóralnie godzinami odczytywując teksty modlitw ze świętych ksiąg. Uroczystości te kosztują sporo, dlatego cały sąsiadujący klan musi się dołożyć, aby rodzina mogła sobie na nie pozwolić. Z tych pieniędzy klanowych domów kobiet lamowie finansują sobie swoją własną męską komitywę ‘czasu wolnego’ w klasztorach.”

Również nastawienie do seksualności dabów i lamów jest krańcowo różne. Dabowie mają swoje miłosne układy azhu, lamowie wystrzegają się z zasady kontaktów z kobietami, twierdząc , że stosunkek z kobietą nie pozwala się skupić na studiach świętych ksiąg, że uniemożliwia zrobienie kariery w klasztorze. Etnolodzy stwierdzili poza tym, że wrogi stosunek do kobiet, ze strony spatriarchalizowanej wyższej warstwy Mosuo – tusi – był mocno związany z wpływami lamaizmu.

Figura Bogini Gan mu została przejęta przez lamaizm, ale poważnie okrojona w swoich kompetencjach:

„U Mosuo jest ona jeszcze ważną częścią ich religii naturalnej i boginią elementarnych sił miłości i płodności, która ma wiele wspólnego z kobiecym elementem natury. W lamaizmie właśnie te siły stają się wyraźnie niewygodne, tabuizowane, względnie pogardzane, podobnie wygląda to z wrogim nastawieniem do Erosa w chrześcijańskiej męskiej klice. Wobec tego, że nie da się jej wyprzeć , bo Mosuańczycy są jej z pasją oddani, Gan mu zostaje zawłaszczona, poniżona do oderotyzowanej opiekuńczej bogini jej potęga zredukowana. Twierdzi się, że jeździ na białym lwie czy na lwiej górze, ale zapomina się, że sama jest tą górą. Bo to za bardzo zgadzałoby się z archaiczną naturalną religią Mosuo. Razem – przywłaszczenie i zakłamanie, zostają zarejestrowane pisemnie, przez co nabierają ważności. Właśnie w tym wypadku możemy rozpoznać jedną z przyczyn patriarchalnego piśmiennictwa. Mosuo nie mogą temu nic przeciwstawić oprócz ustnej, wypieranej tradycji, wiary kobiet, która została w lamaizmie systematycznie obniżana. W taki sposób ludowa religia staje się z biegiem czasu zabobonem starych kobiet, zmieniona w gusła i bajeczki, ponieważ racje mają jedynie święte księgi. To jest dokładnie ten sam proces, który rozegrał się w Europie przy przywłaszczaniu i walce z pradawnymi religiami naturalnymi wielu narodów przez rzymską religię panów – chrześcijanizm. „

Interesująco przedstawia się obrzęd pogrzebowy. Ciało tuż po śmierci jest przywiązywane do krzesła, w ten sposób przybierało pozycję embrionalną tak charakterystyczną dla pochówków wczesnej i środkowej epoki kamienia w różnych społeczeństwach. Następnie umieszcza się je w wykopanej jamie w izbie porodowej [4]. Następnego dnia przed wschodem słońca ciało jest wynoszone w lektyce-trumnie na miejsce, gdzie czeka już przygotowany stos. Koń zmarłej czy zmarłego niosący ubrania potrzebne do życia w nowym wcieleniu zostaje puszczony wolno w góry. To na nim dusza wyzwolona przez płomienie udaje się w krainę przodków. Drogę do nich wskazują pieśni i modlitwy lamów. W pogrzebie bierze udział cała wieś, wszyscy znajomi i cały klan. Dusza nie odchodzi daleko, najchętniej przebywa w obecności paleniska, gdzie można się do niej zwrócić i pozdrowić ją. Czeka na odpowiedni moment, aby ponownie odrodzić się w młodszym członku rodziny, w momencie jej czy jego młodzieńczej inicjacji.

Nie pytajcie o Azhu

Jeden z profesorów z Instytutu Mniejszości Narodowych ostrzegł grupę niemieckich badaczek, żeby nie zadawały Mosuankom pytań na temat ich związków miłosnych azhu. Kobiety nie tolerują podobnie wścibskich pytań, zdarzało się, że zamykały etnologom drzwi przed nosem czy nawet szczuły psami. Niemieckie badaczki wzięły radę do serca i unikały jak ognia pytań związanych z erotyką w pierwszych, ostrożnych rozmowach. I nagle podczas kolejnego spotkania z grupą młodych Mosuanek, na którym one z kolei miały Europejkom zadawać pytania – szok. Pierwsze pytanie Mosuanek brzmi: „W związku z tym, że żyjemy w wolnych związkach miłosnych chciałybyśmy się dowiedzieć, czy uznajecie to za dobre czy nie?”. Pan profesor nie zdawał sobie sprawy, że w tym wypadku zadecydowała wyjątkowa sytuacja badawcza – Mosuanki rozmawiały tym razem z grupą wyłącznie kobiecą, która w dodatku wyraźnie podkreślała swoją sympatię dla matriarchalnych kultur i szczere nimi zainteresowanie. Mogły się przed nią otworzyć i mówić o intymnych sprawach, których wolały nie poruszać przy męskich rozmówcach. Prawdopodobnie wyczuwały, że ciekawość naukowców (głównie purytańskich Chinczyków Han) nie była wolna od pewnych seksualnych projekcji na temat wolnych erotycznych związków. Trudno sie dziwić. Już pierwszy badacz europejski, przyrodnik Joseph Rock, który mieszkał na tych terenach do 1947 roku i jako pierwszy naukowiec spoza Chin opisał kraj i ludzi, nie zauważył wprawdzie systemu matriarchalnego (Rock mieszkał i kontaktował się wyłącznie ze spatriarchalizowaną arystokracją mosuańska – tzw. tusi), ale za to niezwykłą „rozwiązłość” tamtejszych chłopek oraz masę „nieślubnych” dzieci. Podobnie reagowali badacze, misjonarze czy odkrywcy pierwotnych matriarchalnych kultur w innych rejonach świata, sam fakt, że kobieta sama decydowała o wyborze kochanków czynił ją w ich oczach łatwą i dostępną seksualnie dla każdego mężczyzny. Niestety, owe stereotypy trzymają się twardo, również dzisiaj biura turystyczne zachęcają męskich turystów do zwiedzania pięknych terenów wokół jeziora Lugu zachwalając urodę tubylek:„piękne i wdzięczne dziewczyny Mosuo, pradawne łódki i wzruszające i miłe pieśni rybackie są uważane za trzy najatrakcyjniejsze atuty jeziora.” W weekendy zakurzone autobusy przywożą grupy męskich turystów z nizin, którzy odbywają hałaśliwe biesiady ostro zakrapiane alkoholem na brzegu jeziora, a potem wybierają sie na wycieczki po nim w dłubankach z atrakcyjnymi „atutami” regionu – mosuańskimi wioślarkami.

Azhu/Axiao oznacza „małżeństwo odwiedzinowe”, przy czym azhu znaczy mniej więcej przyjaciel a „axiao” oznacza stosunek miłosny i „kochanek”. Ta forma związku zachowała się u keralskich Najarów i była do niedawna praktykowana przez Indian Hopi. Same Mosuanki nazywają je „wolnym związkiem miłosnym”. Obydwie te nazwy nie są całkiem adekwatne i sugerują błędne skojarzenia. „Małżeństwo odwiedzinowe” oznacza, że między kobietami i ich partnerami istnieją trwałe związki, podobnie jak praktykowane przez pokolenia małżeństwa grupowe, czy małżeństwo pary partnerów „na krzyż” (Kreuzbasenehe). [5] Obydwie te formy są charakterystyczne dla społeczeństw matriarchalnych. W związku azhu partnerzy nie żyją razem, młode kobiety pozostają w domu matki na stałe a ich przyjaciele (mieszkający z kolei u własnej matki) odwiedzają je na noc. Jeżeli przychodzą z daleka, zostają oczywiście na parę dni, ale zawsze wracają z powrotem do matczynego gospodarstwa, wktórym również pracują. Między dwoma rodami nie ma układów czy kontraktów jak w wypadku małżenstwa na krzyż – młodzi ludzie sami dokonują wyboru.

Związki azhu trwają różnie, od paru dni do kilkunastu lat i są z reguły monoseksualne. W rozmowach z niemiecką badaczki Mosuanki wyrażały zdziwienie, dowiadując się, że Europejki potrafią mieć jednocześnie męża i kochanka na raz. Oczywiście zdarzają się od tej reguły również odstępstwa, dowodzą tego dane z pracy naukowej o Mosuo etnolożki Susanne Knoedel.[6]

Przy wyborze partnera decyduje głównie uczucie ponieważ względy ekonomiczne nie odgrywają żadnej roli. Najważniejszymi kryteriami dla młodych ludzi są: uroda, zdrowie jak i inteligencja, przy czym uroda jest ważna również u mężczyzn. Knoedel wspomina, że mosuańscy chłopcy wiele czasu spędzają przed lustrem. Najlepszą okazją do znalezienia nowego partnera jest wielkie święto Bogini Góry Gan mu, obchodzone 26go lipca. Wszyscy okoliczni mieszkańcy spotykają się na świętej górze, odprawiają obrzędy oraz składają daniny Bogini. Przez całą noc młodzi tańczą i śpiewają, flirtują, nawiązują znajomości. To właśnie podczas rytualnych tańców w korowodach młode kobiety śpiewając i tańcząc ośmielają chłopców do podjęcia kontaktów. Jeżeli jakaś para decyduje się na nowy związek wówczas następuje wymiana prezentów, która nadaje mu bardziej oficjalny charakter. Zdarza się, że męscy partnerzy pomagają również w domostwie matki wybranki, jeżeli zajdzie potrzeba i jeżeli chcą zdobyć serce ukochanej.

Ojcowie nie utrzymują zazwyczaj kontaktów ze swoimi dziećmi, które wyrastają wraz z ich matką. Mosuańczyczy nie znają nawet nazwy „ojciec”. Rolę ojca przejmuje brat matki.

Nie będziesz ty, to będzie inny…

W momencie gdy uczucie między partnerami wygasa związek zostaje przerwany bez specjalnych ceremonii oraz konsekwencji ekonomicznych. Rozstanie nie jest bolesne, uczucie zazdrości jest w zasadzie obce Mosuo, wszelkie próby monopolizowania partnera czy sceny zazdrości o kolejne azhu są wyjątkowo źle widziane w ich społeczeństwie. Nie można jednak całkiem wykluczyć ich istnienia, skądś musiały się bowiem wziąć powiedzenia, ganiące zazdrość i próby kontroli partnera oraz podkreślające przelotny charakter układów miłosnych jak to:„Jest tyle mężczyzn na tym świecie, jeżeli nie przyjdziesz więcej do mnie, to znajdzie się inny, który przyjdzie.”

Jak najszybsze znalezienie następnego partnera po rozwiazaniu związku azhu jest sprawą honoru.

Wymuszone małżeństwa

W okresie rewolucji kulturalnej od 1966 do 1976 roku rząd pekiński postawił sobie za cel zniszczenie tradycji matriarchalnej i zmusił ludzi do zawierania małżeństw, w innym wypadku nie dostaliby dotacji na pożywienie. Mosuo częsciowo ulegli temu naciskowi, ale po zakończeniu rewolucji od razu rozwiązywali te związki. W owym okresie wzrosła drastycznie liczba samobójstw młodych kobiet w tym regionie. Wyjątkowo tragiczna sprawa, jeżeli zdamy sobie sprawę, że dusze samobójców w wierze mosuańskiej błądzą i nie mają szans na reinkarnację.

Małżeństwa istniały również wcześniej w warstwie mosuańskiej arystokracji, która starała się dorównać Chińczykom Han. Zawieranie małżeństwa nobilitowało i pomagało w karierze. Pozwalało się odciąć od „ciemnych, zacofanych barbarzyńców”, za których Mosuo uchodzili i uchodzą nadal w oczach Chińczyków. I niestety nie tylko Chińczyków. Niedawno przeglądałam strony amerykańskiego biura podróży Passion Asia specjalizującego się w wycieczkach do Chin. Oprócz różnych barwnych atrakcji biuro poleca również wycieczkę do jeziora Lugu, żeby się przypatrzyc z bliska ludziom, którzy zachowali do tej pory „prymitywne zwyczaje społeczeństwa matriarchalnego.”

Związki małżeńskie zakładały przeprowadzkę żony do siedziby męża, złożenie przez rodzinę męża sutej opłaty za narzeczoną (a raczej jej przyszłe dzieci kontynuujące linie ojcowska)oraz wystawne przyjęcia weselne. Przy tym pieśni obrzędowe oraz rytuały w dniu zaślubin zawierały cały szereg powiedzonek wyrażających smutek i niechęć młodej dziewczyny do opuszczenia klanu matki. W małżeństwach tych życie erotyczne poślubionych kobiet zostało drastycznie ograniczone do jednego tylko partnera, stosunki pozamałżeńskie mężczyzn były jednakże tolerowane. Patrylinearność wprowadzana była przez artystokracje mosuańską za poduszczeniem Chińczyków Han oraz przy wydatnej współpracy lamów. Tusi, od razu po ustaleniu swojej władzy przekazali prawo do ziemi tylko mężczyznom mosuańskim, przy wszystkich negocjacjach starali sie unikać rozmów z kobietami. Nowej ustawie towarzyszyło wprowadzenie do obiegu odpowiednich sloganów, jak np.: „Ziemia należy do mężczyzn a nie do kobiet”, względnie „Czarnym psom nie daje się obiadu, kobietom nie daje się ziemi”. Używanie przemocy w poskramianiu kobiet zostało usankcjonowane przysłowiami typu „Kobiety wtedy stają się dobre, gdy się je często bija, placek wtedy się udaje gdy się ciasto mocno ugniata”, „Kiedy kobieta prowadzi dom wtedy dochodzi do kłótni w wiosce, kiedy dziecko prowadzi dom wtedy wybucha pożar”. Widać każdy środek był uświęcony w osiągnięciu celu, szczególnie gdy pod bokiem istniała kultura, w której kompetencje kobiece były wysoko cenione a ich autorytet niepodważalny.

Od lat osiemdziesiątych nie ma już prób nacisku ze strony rządu centralnego i wymuszania małżeństw. Nadal jednak np. kadra partyjna nie toleruje osób praktykujących związki azhu. Matriarchalni mężczyźni Mosuo są też często przez patriarchalnych mężczyzn wykpiwani. Potwierdzili ten fakt w rozmowie z HGA: „Mówią nam, jakimi mężczyznami jesteście, skoro pozwalacie kobietom rządzić. Wtedy my odpowiadamy: a wy, jakimi mężczyznami jesteście, skoro traktujecie swoje kobiety gorzej niż zwierzęta?

Szanse na przetrwanie

Matriarchat Mosuo jest poważnie zagrożony. Do tej pory ich niedostępny teren zostaje odkryty przez przemysł turystyczny. Buduje się nowe drogi, odbudowano lotnisko, na którym już lądują samoloty wypełnione turystami, żądnymi obejrzenia na własne oczy społeczeństwa, w którym „no wie pan, he, he, baby są wspólne, że tak powiem, każda z każdym…”. Już czytałam wiadomość, że niedaleko Yongningu zbudowano gustowny burdelik w stylu tradycyjnego domu Mosuo, w którym Chinki przebrane za Mosuanki oferują usługi.

Innym niebezpieczeństwem jest intensywne niszczenie środowiska naturalnego kraju Mosuo przez rząd centralny, między innymi przez rabunkowy wyrąb lasów. Rząd prowadzi na ich terenach poszukiwania naturalnych bogactw. Aż strach pomyśleć, że może je pewnego dnia znaleźć…

Poważne zagrożenie czyha również ze strony ewangelizujacych grup chrześcijańskich, które ostrzą pazury na ostatnich chińskich pogan. Na stronach www.antioch.com oraz www.peopleteams.org przedstawia się krótką charakterystykę narodu, „w którym tatusie są nieznani”. Dziesięciu Mosuańczyków miało się już nawrócić na wiarę chrześcijańską, jednakże chętnych kontynuatorów zabrakło, ludzie wracają do swej pogańskiej wiary – donoszą tzw. Ludzie Pokoju. Z kolei strona Antiocha dostarcza frapującą informację, że Mosuo są narodem agresywnym, ale jednocześnie ciepłym i przyjaznym. Prawdopodobnie niektórych misjonarzy podobnie jak etnologów również poszczuto psami…People of Peace z kolei zalecają modlitwy, na rzecz jak najszybszego nawrócenia narodu, który nie zna ani słowa Bożego ani pana Jezusa. Wierzący mają się modlić żeby Biblia została jak najszybciej przetłumaczona na mosuański i żeby grupy misjonarskie rozpoczęły jak najszybciej budowę kościołów na ich terenach. Do tego dołączona jest prośba o modlitwę w całkiem absurdalnej intencji: „Módlcie się, by Bóg wskazał Mosuo jak posłusznie mu służyć, bez zatracenia mosuańskiej tożsamości.” Zaiste, zamienią Boginię na Boga, wprowadzą monogamię zamiast azhu, wyprowadzą się z domu matki, będą czcić przodków zamiast przodkiń, bedą preferować chłopców jako spadkobierców i przejmować nazwisko mężów. A oprócz tego wszystko zostanie po staremu…

[1] „Gamos“ znaczy w starogreckim „malżenstwo“, a wiec „monogamiczna“ oznacza parę pozostającą w jednym zwiazku malżeńskim przez całe życie.

[2] Dla porównania, świetne studium Weroniki Bennhold-Thomsen : „Juchitán – miasto kobiet. O życiu w matriarchacie.“, Rowohlt, Reinbeck bei Hamburg, 1994.

[3] Forma ta była znana również u plemion poganńskich – Redarów na zachodnich ziemiach polskich w pierwszym tysiącleciu n.e. Kronikarz niemiecki Thietmar von Merseburg podkreślał, źe do podjęcia decyzji na spotkaniach gminnych konieczna była zgoda wszystkich. Dyskutowano tak długo, aż porozumienie zostało osiągnięte. Mimo tego że biskup Thietmar potępiał i gromił kulty pogan, to nie omieszkał dodać gwoli sprawiedliwości, ze Redarowie nie znają władców, otaczają starszych i słabych czułą opieką i oddają cześć przodkom.

[4] Wcześniej domy Mosuanńczykow dysponowały dodatkowym pokojem dla rodzących kobiet, usytuowanym niedaleko głównej izby ze świętym ogniem.

[5] Wieś, czy sąsiadujące wsie składały się z czterech klanów, z których każdy z dwóch rodów żenił sie „na krzyż”. Tak na przykład młodzi ludzie klanów Si i Fu zawiązywali ze sobą małżeństwa, oraz Ya i Er żenili się między sobą. Z tego powstawała z czasem, przez pokolenia nierozerwalna nić wzajemnych zobowiązań i poparcia między dwoma rodami. Jak wspomina HGA: „To jest klasyczny matriarchalny system małżeński, ponieważ wiąże nici pokrewieństwa w całej wsi, a nawet poza nią. Podobnie klasyczną matriarchalną cechą jest fakt, że poza tym trwałym systemem małżeńskim istniała jednocześnie możliwość posiadania zmieniających się partnerów z zewnątrz (…) tym samym była zapewniona spontaniczność erotycznych uczuć, podczas gdy małżeństwo wymienne stanowiło system bezpieczeństwa – wszystko razem bardzo mądry układ dwóch określonych rodów.”

[6] „Matrylinearni Mosuo z Yongningu”, 1995, Muenster (Koelner Ethnologische Studien 22).

Artykuł ukazał się w Zadrze.

Dodaj komentarz