Mity Moso

Rozdział 10

Mity Moso

La mu opowiadał nam mity swojego narodu przy każdej nadarzającej się okazji, w autobusie po drodze, pomiędzy wywiadami, wieczorem przy blasku księżyca nad jeziorem Lugu. Zbierał je i wydał ich większą część po chińsku. Niektóre z nich, te które mi się najbardziej spodobały, zamieściłam w tej książce. Są to trzy mity o genezie, dwa opowiadają o początkach jeziora Lugu, a następne trzy są mitami o porządku społecznym. Do każdego mitu dodany jest komentarz.

Mit o początku

Gan mu i jezioro Lugu

Gan mu jest górą i Wielka Boginią Moso nad jeziorem Lugu. Ma kilku kochanków, są nimi trzy otaczające ją śnieżne masywy z dużymi i małymi szczytami. Jeden z tych kochanków nazywa się Ouashubla. Długo nie odwiedzał Gan mu. Obydwoje niemalże umierali z tęsknoty za sobą. W końcu kochanek wybrał się do niej w odwiedziny. Pierwszej nocy mieli sobie dużo do opowiedzenia, a później każdą następną noc poświęcali miłości. Kochali się tak intensywnie, że nie mieli czasu na sen. Pewnego ranka kogut zapiał wcześnie, na dworze było jeszcze ciemno. Wtedy kochanek powiedział, że musi już iść, bo niebo go ukarze jeżeli zostanie dłużej.

Przy pożegnaniu był chory z miłości i wycieńczony z niewyspania. Wyruszył galopem na swoim wielkim koniu i przez nieuwagę zbyt mocno ściągnął lejce. Przez to koń spadł wraz z nim na ziemię i dokładnie pod stopami góry Gan mu powstała po upadku wielka dziura. Ponieważ kochanek sam był górą, wyrył uderzeniem w ziemi ogromną dolinę.

Gan mu stała pogrążona w żałobie z głową w chmurach, bo kochanek ją opuścił. Płakała, a jej wielkie łzy spływały jej po policzkach i wpadały w tę wielką jamę, powstałą po upadku konia. Z jej łez powstało jezioro Lugu. Kiedy jej ukochany, sąsiedni szczyt, zobaczył ze swej wysokości to piękne jezioro, wrzucił do niego siedem pereł na pamiątkę swoich odwiedzin u niej. Z tych pereł powstało siedem małych wysepek na jeziorze Lugu.

Historia matczynej miłości

Żył kiedyś mały chłopiec, który nie miał rodziny. Każdego dnia wypasał dla obcych ludzi świnie i owce, ale w zamian nie dostawał jedzenia. Bardzo źle mu się wiodło i był bardzo głodny. Pewnego dnia, podczas wypasu, zobaczył ogromną rybę, która uwięziła się w wodnej grocie. Była taka duża, że nie mogła się z powrotem z niej przez otwór wydostać. Chłopiec ulitował się nad nią i przynosił jej ziarno i nasiona, aby mogła się pożywić. Wtedy ryba odezwała się do niego:

„Możesz zjeść moje mięso, wiem że jesteś głodny a jesteś do tego dobrym człowiekiem.”

Chłopiec przyjął chętnie propozycję, bo nie musiał już więcej szukać ziarenek i nasion. Jednakże całe mięso wielkiej ryby, które zjadał odrastało następnego dnia ponownie. Chłopiec jadł codziennie jej mięso i stał się od niego mocny i piękny.

Pewnego dnia źli ludzie, dla których pracował, zauważyli że wyrósł na silnego i pięknego chłopca, i zaczęli mu zazdrościć. Zaczęli go śledzić i w ten sposób odkryli, skąd wzięła się jego uroda i siła. Zapragnęli mieć rybę dla siebie. Obwiązali rybę sznurem i spróbowali wydobyć ją z groty przez mały otwór za pomocą dziewięciu krów i dziewięciu koni. Ale zaraz po tym jak ją wyciągnęli spadło na nich wielkie nieszczęście, z groty runęła wielka fontanna wody, powodując potop w całej dolinie. Woda zalała domy, ludzi, zwierzęta i całą resztę.

Akurat w tym samym czasie, kiedy powódź wzbierała pewna matka karmiła dwoje swoich dzieci, dziewczynkę i chłopca. Chcąc je uratować przed zalaniem wsadziła je do drewnianego świńskiego koryta. Sama jednak nie wsiadła w nie, bo koryto nie wytrzymałoby ciężaru. Koryto z dziećmi popłynęło na falach i w ten sposób dzieci zostały uratowane, matka jednak utopiła się. Wszyscy ludzie zginęli w potopie oprócz tej pary, brata i siostry. To od nich pochodzą Moso, a jeszcze dzisiaj widuje się dłubanki na jeziorze Lugu, które wyglądają jak wielkie świńskie koryta.

Jezioro, które powstało po potopie, nazywa się w mosoańskim języku „Shinami”, co oznacza „Jezioro Matki”, na cześć tej kobiety i jej wielkiej matczynej miłości.

Komentarz

„Ami” to mosoańskie słowo i oznacza „matka”, dołączona sylaba „mi” oznacza „istota kobieca”. „Shin”, albo „shina” znaczy „jezioro” a z końcówką „mi” cały wyraz oznacza „wielkie, wspaniałe matczyne jezioro”. W przeciwieństwie do „mi”, „so” jest sylabą męską i dodawaną, gdy obiekt jest mały i niezbyt imponujący. Na przykład „lo” oznacza kamień. Wielki, przepiękny kamień nazywa się „lo mi” i jest rodzaju żeńskiego, natomiast gdy kamień jest niewielki i nieszczególnej urody, wtedy nazywa się „lo so” i jest rodzaju męskiego.

Te dwa mity o powstaniu jeziora Lugu mają odmienny charakter. Pierwszy nosi charakter mitu natury, bo wszystko rozgrywa się pomiędzy górami-bóstwami. Jest pięknym opisem powstania tego niezwykłego pejzażu jeziora Lugu i jego otoczenia. Ponadto w micie widoczny jest element mosoańskiego porządku społecznego, a mianowicie wolny wybór partnera przez kobietę oraz małżeństwo odwiedzinowe.

Drugi mit pomimo tego, że zawiera baśniowe zjawisko cudownej ryby, rozgrywa się całkowicie w ramach ludzkiej społeczności. Chodzi tu o przeciwstawienie dobrych i złych ludzi, w wymiarze społecznym oraz moralnym. Na płaszczyźnie społecznej mit pokazuje jak niedobrze jest żyć bez rodziny i być obcym, bo wtedy nie ma się żadnej opieki. Taki właśnie jest los chłopca, który jest karmiony przez cudowną rybę. Za to dobrze jest mieć matkę, która się dziećmi opiekuje nawet po śmierci. Dlatego też źli, chciwi ludzie są niszczeni, a dobrzy mogą przeżyć, tak jak dzieci tej matki, która się dla nich poświęciła. Ten mit jednocześnie tłumaczy, dlaczego porządek społeczny Moso opiera się na matce i dlaczego to jest słuszne. Tylko miłość matczyna, ratując dzieci przyczynia się do kontynuacji życia ludzkości. Mit ten stoi w jaskrawej opozycji do patriarchalnej opowieści o potopie z Noe i jego obydwoma synami.

Ta wersja mitu jest prawdopodobnie niezwykle stara, podobne historie potopu są rozpowszechnione w całej wschodniej Azji. Matriarchalne mity początku całego świata zawierają podobną konstelację: albo brat i siostra wynurzają się z jamy w ziemi, albo zstępują z nieba na ziemię, albo zostają wyrzucani z morza na ląd, by następnie jako siostra i brat rozpocząć historię ludzkości w kobiecej genealogii. Jama w ziemi, praocean bądź praniebiosa są za każdym razem symbolem matczynego, kreatywnego łona. W naszym micie jego symbolem jest jezioro, albo łódka, dzięki której matka ratuje życie swoich dzieci.

Mit o Jangtsekiangu i górach Yulong

Były kiedyś trzy boskie siostry, trzy główne rzeki Salwen, Mekong i Jangtsekiang. Wysoko w górach opuściły „gniazdo swojej matki”, która im poleciła płynąć na południe. Siostry posłusznie zwróciły się na południe i biegły szumiąc i pluskając równolegle obok siebie w dół przez wąskie, sąsiednie doliny pomiędzy wysokimi łańcuchami gór. Pierwsza z prawej bogini-rzeka jest wesołą ale mądrą figlarką, dlatego dociera jako pierwsza do morza na południu. Druga, środkowa bogini-rzeka jest stanowcza i rezolutna, a więc po długich skrętach, nadkładając drogi również osiąga południowe morze. Trzecia, lewa bogini-rzeka jest zuchwała i wścibska, nie posłuchała matki. Żądna przygody opuściła wyznaczoną trasę i zdecydowała się płynąć w kierunku północno-wschodnim, do Chin (pierwsze zakole Jangtsekiangu). W ten sposób na własną rękę wybrała się poszukiwaniu swojej drogi.

Wtedy matka wysłała za nią dwóch braci, żeby ją zatrzymali i poprowadzili właściwą drogą ku południu. Ci bracia to śnieżne góry Yulongu (5900 m. n.p.m.) i góry Haba, strome i tak wysokie, że ich wierzchołki często toną w chmurach. Bracia zatamowali siostrze drogę od północy, dokładnie pośrodku. Siostra była jednakże bardzo mądra, jak tylko zobaczyła, że bracia ją zatrzymują zaczęła śpiewać piękną pieśń. Uśpiła nią braci. Stali jednakże w taki sposób, że ich górskie stopy dotykały się i nikt, nawet mimo tego, że spali, nie mógł się przez nie przecisnąć. Nawet palce u nóg spletli ze sobą i wbili w ziemię pionowo trzynaście swoich mieczy. Siostrze pozostało tylko jedno wyjście. Bogini Jangtsekiang musiała znowu skręcić na południe i okrążyć braci. Była niezwykle sprytna, mimo przeszkód prześlizgnęła się pomiędzy ich palcami i mieczami. Rozdzieliła się i pod postacią trzynastu wodospadów przeskoczyła przez te wszystkie przeszkody, potem zebrała znowu wszystkie wody razem i podążyła dalej, tam dokąd chciała, czyli na południe Chin.

Kiedy bracia obudzili się, siostra była już daleko. Wtedy Yulong, grzbiet po prawej ręce tak się rozłościł na własną nieuwagę, że ściął bratu głowę. Dlatego też Haba, góry po lewej stronie są niższe od Yulong. Przy dobrej pogodzie i widoczności jeszcze dzisiaj widać ich trzynaście mieczy w postaci oblodzonych górskich wierzchołków. Trzy siostry, Salwen, Mekong i Jangtsekiang płyną wciąż płyną w różnych kierunkach: dwie pierwsze na południe a trzecia na wschód, do Morza Wschodniochińskiego.

Komentarz

Ten piękny mit o naturze tłumaczy ukształtowanie terenu krainy Moso. Oczywiście cała historia rozgrywa się według schematu rodziny matriarchalnej. „Gniazdo matki”, z którego trzy boginie-rzeki, wielkie południowoazjatyckie prądy biorą swój początek, leży na Wyżynie Tybetańskiej, w pobliżu góry świata Kuenlun. Jest ona identyczna z tybetańską górą Kuër kun; ta góra uchodzi za pępek i środek świata. To na niej panuje zachodnia matka bogów Hsi wang mu, przedstawiana jako dzika postać z rozpuszczonymi włosami, zębami tygrysa i ogonem pantery.[1] Na zachodzie połyka wielkie światła niebios: słońce i księżyc. Ponadto jest boginią reinkarnacji i chroni owoce nieśmiertelności. To wszystko charakteryzuje ją jako praboginię i prawdopodobnie te trzy rzeki, które wypływają z Kuenlun, są jej córkami.

Opowiadanie o bratnich górach, które siostrze Jangtsekiang tarasują drogę a którym udaje się jej uciec, dotyczy jej dwóch wielkich zakrętów w górnym biegu. Samodzielna siostra wykonuje najpierw ostry skręt z południa na północ – to właśnie załom rzeki niedaleko Lijiang, który odwiedziłyśmy, a potem z północy na południe a jeszcze dalej na wschód, co czyni z niej najdłuższą rzekę Chin. Ucieczka przez palce i trzynaście mieczy braci stanowi krajobrazową atrakcję drugiego zakola, gdzie Jangtsekiang pokonuje zaporę ziemną w postaci trzynastu wodospadów.

Mity porządku społecznego

Poniższe mity, dotyczące matriarchalnego porządku społecznego, nie opisują wprost czym on jest, ale przedstawiają co może się zdarzyć, jeżeli zostanie naruszony. W ten sposób cały tradycyjny układ społeczny zostaje niejako pośrednio uzasadniony.

Historia o kobiecie na słońcu

Dawno, dawno temu, żyła młoda, bardzo piękna kobieta. Kiedy zaczynała śpiewać, ptaki milkły i wsłuchiwały się w jej głos. Kiedy zaczynała tańczyć, motyle przestawały latać, bo piękniej tańczyła niż one. A kiedy szła, trawy przestawały się kołysać na wietrze, bo stąpała tak lekko. Była tak niezwykle piękna, że wszyscy mężczyźni się w niej kochali. Nawet męskie diabły szalały za nią. Jeden z nich był bardzo silny i wszyscy ludzie się go bali, to on właśnie porwał ją, i zaniósł daleko do swojego domu. Na szczęście kobieta była sprytna.

W domu diabła nie wolno było robić trzech rzeczy: po pierwsze nie wolno było złamać igły, po drugie nie wolno było przerwać nitki, po trzecie nie wolno było ucierać ryżu. Do tarcia ryżu był używany wielki kamień, który miał pośrodku spore wgłębienie, tam wsypywało się ryż i tłukło moździerzem. To się diabłu bardzo nie podobało, bo za każdym uderzeniem czuł razy tłuczka na własnych plecach.

Pewnego razu diabeł wyjechał. Kobieta zaczęła od razu rozcierać tłuczkiem ryż w dziurze w kamieniu i za każdym razem, kiedy uderzyła tłuczkiem diabeł krzyczał. Bies zawrócił, ale kobieta zdążyła w tym czasie już uciec z domu. Diabeł pobiegł za nią. Kobieta chciała diabłu uciec za wszelką cenę, dlatego wyciągnęła agrafkę, którą Mosoanki zawsze noszą w swoim stroju i spróbowała ją złamać. Nie udało jej się, mogła ją tylko zgiąć. Obejrzała się i zobaczyła, że diabeł ją nadal ściga, ale z przygiętym grzbietem. Najchętniej rozerwała by nić, aby przerwać jego życie, ale nie miała ze sobą prawdziwej nici. Diabeł był już tuż tuż i chciał ją pochwycić. Wtedy zdjęła swoje srebrne kolczyki, pierścień i bransoletę, i rzuciła wszystko za siebie. Diabeł pochylił się, żeby podnieść te trzy przedmioty i zanieść do domu, gdyż należały do jego żony.

Kobieta w tym czasie szybko pobiegła do następnej wioski. Diabeł zatrzymał się, bał się wejść do wioski, ponieważ tam mieszkali Moso, których mężczyźni są dobrzy. Na placu we wsi paliło się ognisko wokół którego Mosoańczycy tańczyli i śpiewali. Kobieta dołączyła do tańczących. Wśród nich był bardzo atrakcyjny mężczyzna. Tańczyli i tańczyli, i wkrótce kobieta i mężczyzna znaleźli się obok siebie trzymając się za ręce. Zakochali się w sobie. Kobieta poszła z mężczyzną do domu. Położyli się i zaczęli się kochać, i nagle kobieta poczuła, że mężczyzna ma na plecach ropuszą skórę. Domyśliła się, że to diabeł, który mógł dowolnie zmieniać swój wygląd.

Przerażona rzuciła się do ucieczki i biegła tak długo, aż zostawiła wioskę daleko za sobą. Na pustym polu stała grusza, a pod nią siedział diabeł. Trzymał w ręku dwa drewniane patyki, jeden biały, drugi czarny. Kpiąco powiedział do kobiety:

„Musisz skoczyć na te patyki i jak wylądujesz na białym, będzie z nas para kochanków, jeżeli wylądujesz na czarnym, wtedy cię pożrę.”

Kobieta nie miała wyjścia. Skoczyła więc wysoko i zamierzała wylądować na białym patyku. Ale gdy była w powietrzu diabeł pchną ją i wylądowała jedną stopą na czarnym drewnie. Wtedy diabeł powiedział:

„Teraz mogę cię pożreć.”

Kobieta odpowiedziała:

„Poczekaj chwileczkę!”

Diabeł rzekł:

„Mogę przynajmniej zacząć zjadać cię powoli od stóp.”

Wtedy kobieta powiedziała:

„Możesz to zrobić pod jednym warunkiem: zanim umrę należy wyprawić dla mnie obrzęd. Do tego musisz złamać dziewięć gałązek z drzew, na gałęziach których nie wolno siadać ptakom. Muszą być bardzo czyste, nigdy nie mógł ich tknąć brud.”

Diabeł wybrał się w drogę, aby poszukać dziewięć gałązek z różnych drzew. Jak odszedł kobieta zaczęła się żarliwie modlić:

„Moja kochana matko, która odeszłaś przede mną, pomóż mi w tej godzinie, w której sama sobie pomóc nie mogę.”

Nagle spadł kłębek białej nitki z nieba. Szybko go chwyciła, a tu nagle nić zaczęła rozwijać się na kształt spirali prowadzącej do nieba. Diabeł, który zdążył już powrócić, zobaczył to i rozgniewał się. Wziął nóż, aby przeciąć nić życia tej kobiety, ale trafił ją tylko w piętę. Młoda kobieta wspięła się po nici wysoko do nieba i tam spotkała swoją matkę. Matka zapytała ją:

„Gdzie wolałabyś mieszkać, na słońcu czy na księżycu?”

Młoda kobieta odpowiedziała:

„Nie, na księżycu nie chcę mieszkać, tam jest za zimno. Ale słońce jest gorące i świeci cały dzień, a ludzie spoglądają do mnie w górę.”

Matka wiedziała, że córka jest nieśmiała i dlatego powiedziała serdecznie:

„Dam ci igłę i kiedy będziesz trzymała ją w ręku ludzie nie będą na ciebie patrzeć, bo igła będzie ich kłuła w oczy.”

I dlatego, kiedy patrzymy na słońce promienie słoneczne nas kłują i musimy mrużyć oczy. I dlatego nie udaje nam się zobaczyć tej pięknej kobiety na słońcu.

Komentarz

Ta historia opowiada o sile kobiet, gdy trzymają się razem. Młoda kobieta jest co prawda mądra i piękna, i daje sobie radę we wszystkich sytuacjach sama, ale w momencie największego zagrożenia zwraca się do matki, która jako jej przodkini pomaga jej z nieba. Przypomina to wiele motywów bajek na całym świecie, w których matka z zaświatów pomaga córce będącej w opałach. Jest to bardzo stary, prawdziwie matriarchalny mit, jak widzimy na tym przykładzie u Moso. Równie rozpowszechniony jest motyw nici bądź tkaniny życia, łączącej matkę z córką.[2]

W języku Moso słońce nazywa się „ni mi”, przy czym „ni” znaczy „kobieta” a „mi” to „duże, przepiękne, kobiece”. „Ni mi” daje się więc przetłumaczyć jako: „wielka, wspaniała kobieta”. W całej wschodniej Azji słońce jest uważane za bóstwo kobiece, począwszy od bogini słońca u Khasi we wschodnich Indiach a kończąc na bogini słońca Amaterasu w Japonii. Również księżyc jest kobiecy i jednocześnie pełni rolę siostry słońca, choć zdarzają się również od tej reguły wyjątki. Mit ten dostarcza wytłumaczenia, dlaczego słońce jest kobiece: słońce jest ciepłe i warunkuje wegetację w chłodnych krajach w przeciwieństwie do zimnego księżyca.

Główna część tego mitu jest wielce zagadkowa. Młoda Mosoanka zostaje porwana przez diabła ze swojego klanu, ze swojego społecznego układu, zabrana do jego domu, w którym żyje w izolacji, jest przez niego poniżana i dręczona. Podobna sytuacja jest przeciwieństwem życia u Moso i odzwierciedla stosunki patriarchalne. Kim jest więc ten diabeł? Niewiele wskazuje na to, by jego rodowód tkwił w jakiejś demonologii, postać diabła odzwierciedla tu raczej układy małżeńskie, które Moso uważają za straszne – właśnie patriarchalne. Pośrednio zostaje tu również uzasadniony porządek społeczny Moso, nakreślony w scenie na wsi, w momencie gdy młoda kobieta ucieka od “diabła”. Nie jest tam sama, lecz w wesołej grupie i zajmuje się typową rozrywką młodych ludzi, to znaczy tańcem i flirtami. Tak wygląda codzienne życie młodych Mosoańczyków. Z niego również zostaje wyrwana i jej życie jest zagrożone, aż do momentu kiedy matka ratuje ją wzięciem w zaświaty.

Nietrudno jest rozpoznać w „diable” obcego, patriarchalnego mężczyznę. To jest władca, który porywa najpiękniejszą kobietę ze społeczności, wbrew jej woli. Zmusza ją do monogamii i do patrylokalności, od których nie ma ucieczki. Staje się to źródłem jej wielkiego cierpienia. Z punktu widzenia matriarchalnych Moso sytuacja w której kobieta musi mieszkać sama w domu mężczyzny, pracować dla niego i szyć, a on w dodatku przywłaszcza sobie jej skarby (srebrna biżuteria) musi kończyć się cierpieniem. Ogranicza jej wolność zakazami, gdyż pomimo swojej ciężkiej pracy nie może go zadowolić. Nie pozwala jej na przyjemności i sprowadza z powrotem niczym swoją własność. Stawia się w roli sędziego rozstrzygającego o jej życiu (motyw białego i czarnego kawałka drewna), z czego wynika tylko wielka niesprawiedliwość, ponieważ ona znajduje się w beznadziejnej sytuacji „podwójnego wiązania”. W końcu zadręcza ją na śmierć, dopóki matka nie uratuje jej zabraniem w zaświaty.

Jest to wyjątkowo dokładny i wnikliwie zanalizowany obraz patriarchalnej monogamii, której początek bierze się z porywania kobiet. Żadna Mosoanka bowiem nie podążyłaby za obcym mężczyzną z własnej woli, nie opuściłaby swojego klanu i wolnego życia miłosnego. Przynajmniej tak było w przeszłości tego narodu. Dlatego też ten mit wydaje się odnosić do zdarzeń historycznych, kiedy Mosoanki były porywane przez panów tybetańskiego i chińskiego pochodzenia oraz zmuszane do małżeństwa. Jednocześnie zawiera ostrzeżenie dla młodych kobiet, aby nie robiły sobie złudzeń jeśli chodzi o patriarchalną monogamię. Z nią zawsze wylądują u „diabła”.

Historia mężczyzny na księżycu

Żył kiedyś mężczyzna, który nie szanował swojej matki. Był bardzo silny. Wszyscy krewni jak i sąsiedzi życzyli mu krótkiego życia. Był tak okrutny, że życzyli mu śmierci. Aby się go pozbyć przygotowali pewien plan. Wspięli się na górę, na niej wyrąbali drzewa, pnie pocięli na duże kloce. Przedtem poprosili mężczyznę, żeby ustawił je u podnóża góry, i czekali aż kawałki pni poturlają się w dół. Mężczyzna był jednakże tak silny, że spadające pnie nie zrobiły mu krzywdy, pozbierał je i zestawił z powrotem w drzewa.

Plan się więc nie powiódł a mężczyzna nadal traktował swoją matkę bardzo źle. Odbierał jej nawet jedzenie.

Pewnego dnia spadł bardzo rzęsisty deszcz a po nim pojawiła się tęcza. Matka powiedziała synowi:

„Synu, tu jest mój koń, dosiądź go!”

Koń był bardzo piękny i mocny, a mężczyzna od dawna miał na niego ochotę. Pogalopował więc na koniu w kierunku tęczy. Za tęczą zobaczył wspaniałe drzewo. Nagle, tęcza zaczęła podnosić się coraz wyżej i wyżej zabierając ze sobą mężczyznę. Spróbował się wtedy przytrzymać drzewa, ale skończyło się na tym, że wyrwał je z ziemi wraz z korzeniami. Tęcza nieustannie podnosiła się w górę, coraz wyżej aż uniosła mężczyznę na księżyc. I w ten oto sposób dostał się na księżyc, gdzie jest bardzo zimno i gdzie musi teraz mieszkać całkiem samotnie.

Komentarz

Księżyc nazywa się w języku Moso „li mi” przy czym sylaba „li” znaczy „mężczyzna”. „Li mi” znaczy dokładnie „wielki wspaniały mężczyzna”.

Również ten mit poprzez przerysowanie sytuacji przedstawia, co może się stać, gdy społeczne reguły Moso zostaną pogwałcone – w tym wypadku prawo, że dzieci muszą szanować matki i być dla nich dobre. W innym przypadku skończą jak mężczyzna na księżycu, czyli w samotnym, zimnym miejscu. Matka bowiem i klan matczyny są niczym pień, jak matrylinearne drzewo genealogiczne. W końcowej części mit operuje jasnym i wyraźnym symbolem: człowiek, który nie szanuje swojej matki i zostaje porwany przez tęczę, sam wyrywa własne drzewo z ziemi, jest bez korzeni i ulatuje w nicość. To właśnie oznacza ten archaiczny, tajemniczy obraz pięknego drzewa za tęczą.

Również w pierwszej części mitu chodzi o pnie drzew, które zostają porąbane na kawałki i które mają go zabić. Ludzie wokół niego życzą mu krótkiego życia, bo nie szanuje nie tylko matki ale i swojego drzewa genealogicznego. Porąbanie drzew na kawałki ma uzmysłowić mu co czyni, a mianowicie, że rozbija swoją własną rodzinę. Jednak strategia ta nie przynosi zamierzonego efektu, dopiero matka z jej magiczną radą, przekazuje go swojemu losowi, na który sobie sam zapracował.

Historia o siostrze i bracie

Dawno, dawno temu, żyła pewna młoda kobieta, która miała brata. Stało się tak, że wyprowadziła się daleko i założyła własną rodzinę, kiedy brat miał dwa lata, czyli był małym dzieckiem. Matka obydwojga umarła i z dużej rodziny nikt już nie pozostał przy życiu. Mały chłopiec wychował się u obcych ludzi razem ze swoim psem, chciał zostać myśliwym. Kiedy miał dwadzieścia lat wydarzyła się następująca historia:

Wyszedł pewnego dnia na polowanie i spotkał dzikiego jaka. Jego pies popędził za jakiem i nagle obaj zniknęli. Bez psa młody człowiek poczuł się nieswojo. Poszedł dalej po śladach jaka i psa, i doszedł w końcu do pobliskiej wioski. W wiosce tej odbywał się właśnie obrzęd inicjacji trzynastoletniej dziewczynki. Chłopiec wszedł więc na podwórko, przysiadł się do gości i nagle zobaczył swojego psa, który tam siedział. Dziki jak piekł się właśnie nad ogniem.

Chłopiec nic nie powiedział tylko obserwował swojego psa. Ten biegał wokół kobiety, która była głową rodziny. Wydawało się, że pies ją dobrze zna i jest z nią zaprzyjaźniony. Wtedy daba przystąpił do odprawiania obrzędu inicjacji i przywołał wszystkie imiona przodkiń i przodków. Mężczyzna usłyszał, że zostało wywołane również imię jego matki. Wtedy zrozumiał, że matriarchinią w tym gospodarstwie jest jego siostra a on jest wujkiem inicjantki. Jako nieznajomy gość siedział jednak przy ostatnim stole, co było dosyć niezwykłe, bo wujek młodej dziewczyny tradycyjnie jest zapraszany do pierwszego stołu. Jako, że siedział przy ostatnim stole herbatę podano mu jako ostatniemu, jedzenie również dostał na końcu i jako ostatni jadł mięso jaka, którego przecież sam upolował. Zrobiło mu się smutno, bo po tym co zobaczył nabrał pewności, że głową rodziny jest jego siostra. Jego siostra, jedyna osoba, która mogła mu zapewnić rodzinę! Ona jednak nie wiedziała kim on jest, nikt tego nie wiedział. Jego smutek pogłębiał się ponieważ nikt go nie rozpoznał. Założył w końcu na siebie długą, odświętną pelerynę brata matki, wziął jego łuk do ręki, wstał i wyszedł. Zaśpiewał przy tym pieśń:

„Przyszedłem do domu siostry, ale nikt mnie nie rozpoznał. Tylko mój pies rozpoznał siostrę i jej rodzinę. Wszyscy wzięli mnie za obcego. Pójdę swoją drogą i wrócę z powrotem skąd przyszedłem.”

Z tą pieśnią na ustach opuścił podwórko. Gdy tylko jego siostra dowiedziała się co zaszło, nagle uzmysłowiła sobie, że obcy mężczyzna był jej bratem, z którym wiele lat temu się rozstała. Wybiegła z domu i pobiegła za nim. Gdy go dogoniła chwyciła go za kraj kurtki i poprosiła gorąco, aby wrócił z powrotem. On jednak był nadal bardzo zasmucony lekceważeniem jakiego u niej doznał. Wziął więc nóż i odciął kawałek materiału, za który go trzymała. Odszedł bez słowa. Od tego czasu kurtki mosoańskie, które są tak samo skrojone dla mężczyzn i dla kobiet, mają do dzisiaj odcięty skraj.

Teraz z kolei siostra tak strasznie się zasmuciła, że z tego bólu zmarła. Jej rodzina urządziła dla niej uroczystą ceremonię pogrzebową i na końcu spalono jej ciało na stosie. Lecz mimo tego, że płomienie długo trawiły ciało, jej serce nie mogło się spopielić. Po prostu nie chciało się spalić. Krewni posłali po dabę, aby odprawił obrzęd, który pomógłby umrzeć jej sercu. Wtedy ktoś powiedział:

„Jej serce nie może się spalić, bo jest w dalszym ciągu z bratem. Dlatego wy, siostrzenice i siostrzeńcy możecie zrobić tylko jedno, musicie poprosić waszego wujka, aby przybył tu znowu i oddał siostrze szacunek. Powinien podłożyć swoje ubranie pod serce, aby spłonęło.”

Tak się też stało i taki jest koniec historii.

Komentarz

Również ten mit opisuje smutne zdarzenie, które może mieć miejsce, gdy główne założenia społeczeństwa Moso nie zostają dochowane; w tym przypadku chodzi o prawo, że siostra nie powinna rozstawać się z bratem, albowiem matriarchini i jej brat potrzebują siebie nawzajem. Stanowią jedność w spełnianiu wszystkich swoich odmiennych funkcji, rodzinie matki dobrze się powodzi tylko wtedy, gdy są razem. Siostry nie powinny więc za daleko odchodzić, ani osiedlać się w zbyt dużej odległości, żeby nie rozbijać rodziny. Może bowiem się zdarzyć, że ludzie z tej samej rodziny nie rozpoznają się. Dlatego też – tak powiedział nam La mu – Moso żyją w wielkich matczynych związkach rodzinnych (matryklanach).

Ten mit tłumaczy nam dodatkowo starszy zwyczaj, według którego do każdego obrzędu pogrzebowego kobiety, która była głową rodziny i miała brata, musi być on zawsze zapraszany. Zakłada się tutaj, że mieszka on w innym miejscu niż siostra, sytuacja, która może się u Moso zdarzyć. Gdyby nie przyszedł jako wielce czcigodny gość, aby oddać cześć zmarłej siostrze, to według wiary Moso jej serce nie mogłoby spłonąć. Tęskni bowiem dotkliwie za bratem, który jest daleko.

Zgodnie z mitem, brat matki niesie łuk i strzały na ramieniu, sztylet za pasem – to jest ubiór myśliwego. Jednocześnie niesie w podarunku wielką gicz wołową, albo jagnię, podobnie jak myśliwy w opowieści wniósł pośrednio do rodziny siostry zabitego jaka, czyli dzikiego wołu. Długa peleryna jest strojem, który nadaje mu godność jako bratu głowy rodziny. Podczas ceremonii pogrzebowej uderza trzy razy sztyletem w drzwi i udaje gniew, na co siostrzenice i siostrzeńcy, którzy go przyjmują, reagują przeprosinami. Mit ten tłumaczy nam dlaczego brat matki jest rozgniewany – ponieważ siostra wyprowadziła się. W rzeczywistości może się również przydarzyć, że to brat wyprowadza się z domu. W każdym razie należy do zadań siostrzeńców i siostrzenic rozpoznać go, pojednać się z nim i okazać mu szacunek. Nie może się bowiem w żadnym wypadku przydarzyć, to co zdarzyło się w micie tzn. że brat matki, który jako myśliwy dokłada się do wyżywienia rodziny, nie rozpoznany i smutny odchodzi z powrotem. Wtedy więzy rodziny zostałyby zerwane. Podczas pogrzebu, po tym jak został godnie ugoszczony przy pierwszym stole, wuj śpiewa pieśń o miłości między siostrzeństwem. Prawdopodobnie ta pieśń zawiera części mitu i opowiada, o tym że serca siostry i brata są ze sobą złączone w życiu i po śmierci. Miedzy siostrą i bratem istnieje nierozerwalny związek uczuciowy.

Gdy brat matki mieszka w domu siostry, co jest nadal praktykowane w tradycyjnych rodzinach, nie ma powodu, aby taki dramat między rodzeństwem się rozegrał. Wyraźne podkreślanie rozłąki między bratem i siostrą przez mit i obrządek pogrzebowy wydaje się wskazywać na problemy historyczne. Przez kilkusetletni napór ze strony obcych, patriarchalnych władców na Moso mogło dochodzić do podobnych rozstań, kiedy brat zostawał wydzierany rodzinie na wojnę, czy na odrabianie pańszczyzny. W rodzinie matki było to uważane za nienaturalne, jako że jej brat był ważnym członkiem rodziny. Z innej strony również kobiety mogły mniej czy bardziej dobrowolnie opuszczać klan matki bądź nawet swój rodowy kraj. Wtedy rozgrywał się ten sam dramat, z jednej strony siostra była pozbawiona pomocy brata matki, z drugiej strony brat matki nie miał domu z powodu braku siostry. Dla niego sytuacja była jeszcze bardziej przygnębiająca niż dla niej.

Dlatego też mit ten opowiada, czego Moso sobie życzą i co jest regułą ich matriarchalnego porządku społecznego. We wszystkich matriarchalnych kulturach istnieją pieśni, obrzędy i legendy, które opiewają miłość między bratem i siostrą. A kiedy rodzeństwo zostaje rozdzielone przez nieszczęśliwe wypadki, wtedy często opowieści kończą się źle. Do tych przekazów należy również powyższy mosoański mit. Mówiono nam, że Mosoanki i Mosoańczycy noszą podobnie skrojone kurtki na znak pamięci o tej historii. Albowiem głębokie uczucie lojalności między siostrą i bratem jest w matriarchalnym społeczeństwie najważniejszą więzią między kobietami i mężczyznami, o wiele ważniejszą od uczuć między kochankami.

Wszystkie trzy mosoańskie mity dotyczące porządku społecznego wskazują pośrednio, poprzez tragiczne historie, jakie reguły stanowią podstawę matriarchalnego społeczeństwa tego narodu:

Po pierwsze, ostrzegają przed patrylokalną monogamią, która zabiera młode kobiety z rodu matki; a powinny one pozostać w matczynej rodzinie i kontynuować kobiecą genealogię (relacja matka-córka, por. historia o kobiecie na słońcu).

Po drugie, napominają młodych mężczyzn, aby szanowali matkę, w innym razie bowiem będą wyrwani z korzeniami i przeniesieni do obcego kraju; powinni szanować kobiety i wspierać rodzinę matczyną (relacja matka-syn, por. historia mężczyzny na księżycu).

Po trzecie, ostrzegają przed rozerwaniem układu siostra-brat, bo zabiera to siostrze braterską pomoc a braciom rodzinę, rozbija rodziny; brat i siostra powinni raczej poprzez spełnianie swoich najważniejszych funkcji w roli matriarchini i brata matki troszczyć się wspólnie o dobro wielkiej rodziny i klanu (relacja siostra-brat, por. historia rozłączonego rodzeństwa).

W ten sposób zostaje zapisany podstawowy wzór matriarchalnego społeczeństwa, który jest dalej, z pokolenia na pokolenie w formie pouczających opowiadań przekazywany dzieciom i młodzieży.

[1]Por. H.Goettner-Abendroth, „Matriarchat II.1”, a.a.O. s.[[co oznaczają te znaczki??]] 89/90.

[2]Por. H.Goettner-Abendroth “Die Gottin und ihr Heros. Die matrarchalen Religionen in Mythos, Marchen, Dichtung” [Bogini i jej heros. Religie matriarchalne w mitach, baśniach i poezji], Monachium, 1993, s.145-165.

Dodaj komentarz