Wystarczy wejść do któregoś z muzeów archeologicznych w Europie, by natknąć się na plansze czy dekoracje trójwymiarowe przedstawiające hipotetyczne zajęcia ludów epoki kamienia. Kobieta przy ognisku z dziećmi, mieszająca w garncu, mężczyzna na łowach, to standart. Do takiego podziału ról jesteśmy przyzwyczajeni przez tradycyjną archeologię i historię. Jeszcze nie tak dawno temu było jasne: jeżeli nieboszczykowi dali na drogę w zaświaty biżuterię to była to kobieta, jeżeli nóż to mężczyzna. Na szczęście jednak, ostatnio, coraz lepsze metody diagnostyczne nauk wspomagających archeologię pozwalają podważyć wiele wcześniejszych hipotez. Wcześniejsi archeolodzy ogałacali neolityczne groby z biżuterii i innych artefaktów i nie interesowali się ludzkimi szczątkami.
Spójrzmy na wykopaliska z neolitu (około 5000 lat temu) przeprowadzone w Stetten nad Dunajem, w okręgu Tuttlingen (Niemcy). Odkryto tam parę grobów. W grobie nr. 5 został pochowany czterdziestoletni mężczyzna, któremu dodano trzy krzemienne groty i zdobioną kościaną igłę do szycia. Badania antropologiczne wykazały mocne zużycie kości korpusu oraz prawego ramienia, miał do tego artrozę. W grobie nr. 3 leżał szkielet trzydziestoletniej kobiety w pozycji embrionalnej. W jej ramionach znajdował się szkielet noworodka. Blisko niej znajdowało się krzemienne ostrze, dwa szlifowane kościane ostrza, kawałki kamienia szlifierskiego oraz kości owcy. Szkielet kobiety wykazywał zużycie kości piszczelowej i łokci.
Groty i igła w grobie mężczyzny, kamień szlifierski i krzemienne ostrze w grobie kobiety. Czy to ona wyprodukowała groty, czy on był krawcem? Antropolodzy potwierdzili, że urazy kości obu szkieletów są typowe dla owych zawodów, ale nie pasują do naszego, konwencjonalnego obrazu życia rodzinnego w epoce kamiennej.
Do znudzenia, nawet i dzisiaj, wielu naukowców z bogatym dorobkiem potrafi powtarzać mantrę o mężczyźnie łowcu, utrzymującym bezradną kobietę obarczoną dziećmi, o walce owych kobiet między sobą o utrzymanie przy sobie żywiciela itd.itp. Przypominają mi się również absurdalne wypowiedzi antropologa Bogusława Pawłowskiego, że rodzina nuklearna, składająca się z ojca i matki stanowi podstawę ludzkiej społeczności od jej zarania.
Skąd się te wyobrażenia wzięły i dlaczego tak się uparcie trzymają? Brigitte Röder, profesorka Wydziału Prehistorii i Historii Starożytnej na Uniwersytecie w Bazylei odpowiada na to pytanie w wywiadzie radiowym dla radia niemieckiego SWR2 w styczniu 2016. Od początku istnienia badań archeologicznych, czyli od osiemnastego czy dziewiętnastego wieku prehistoria stanowiła ekran projekcyjny dla wyobrażeń co jest społecznie i biologicznie naturalne. Ten obraz był tak mocno zakorzeniony w umysłach naukowców, że nawet dzisiaj, mimo braku konkretnych naukowych podstaw nadal jest rozpowszechniany. Dziewiętnastowieczny model z mężem jako głową i żywicielem rodziny i kobietą – gospodynią, matką i żoną był uparcie projektowany na społeczeństwa prehistoryczne. W siedliskach neolitycznych życie musiało się odbywać na tych samych zasadach jak w dziewiętnastowiecznej Europie.
Zawsze tak było i będzie?
Rok temu w Muzeum w Berlinie natknęłam się na figurę przedstawiającą neolitycznego artystę rzeźbiącego słynną kobietę z Willensdorfu. Wcześniej zauważyłam podobny plakat w Ogrodzie Botanicznym w Zurychu. Przecież nie mamy żadnych dowodów na to, że sztukę produkowali mężczyźni? Jest to nawet mało prawdopodobne, ponieważ badacze stwierdzili ponad wszelką pewność, że tkactwo i ceramika itd. to były domeny kobiet. Prawdopodobnie strefa duchowa oraz związana z nią produkcja figurek kobiet o obfitych kształtach mogła należeć do kobiet.
Dla Röder decydującym momentem do rozpoczęcia badań analizujących role płciowe w prehistorii, był tekst zamieszczony przez kolegę po fachu w katalogu wystawy o sztuce neolitycznej. Twierdził on z absolutną pewnością, że podobnie jak dzisiaj, tak i wtedy sztuka była domeną mężczyzn. Niemiecka archeolożka była zaszokowana, że można sobie z zimną krwią pozwolić na takie – zresztą ewidentnie błędne, jeśli chodzi o dzisiejsze czasy – teorie.
Ciekawą ilustracją pomyłek i niedokładności badaczy jest wykopalisko na terenie kopalni soli w Halsztacie, w obwodzie Gmunden, w górnej Austrii. Niedaleko wejścia do kopalni znajduje się cmentarz zawierający około 1000 szkieletów z epoki brązu. Na terenie znajdowane są również artefakty sprzed 7000 lat. Sól w glebie świetnie zakonserwowała resztki pożywienia i ubrań oraz narzędzia pracy. Badacz prehistorii Karl Kromer zaliczył kopalnie do „klasycznego osiedla kopalnianego zdominowanego przez mężczyzn“. Dopiero w ostatnich latach, dzięki pogłębieniu badań antropologów wyłonił się zupełnie inny profil życia społecznego na terenie wykopaliska. Dzięki identyfikacji szkieletów okazało się, że w kopalni pracowały również kobiety i dzieci. Szkielety kobiet nosiły ślady ekstremalnego wysiłku fizycznego. Stwierdzono, że panował podział pracy, mężczyżni wyrąbywali sól, kobiety wynosiły ją na zewnątrz.
A co ze sztuką? Wszyscy wiemy o malarstwie jaskiniowym z południowej Francji, północnej Hiszpanii, Lascaux, Altamira itd. Obok przedstawień zwierząt znajdują się tam odbicia rąk. Przykładane były do ściany i opryskiwane wydmuchiwanym przez rurkę pigmentem, tak aby powstał kontur ręki. Niedawno biolodzy rozwinęli metodę pozwalającą rozpoznać płeć po wielkości palców i rąk. Parę lat temu dwie niezależne grupy badaczy stwierdziły, że co najmniej trzy czwarte owych dłoni należało do kobiet.
W poprzednim blogu wspominałam o zrekonstruowanym panelu z osiedla palafitowego Jeziora Bodeńskiego z siedmioma obrazami Matek Klanowych. Jest całkiem prawdopodobne, że był zrobiony przez neolityczne artystki.
Dwanaście lat temu kanadyjski etnolog Peter Frost ogłosił, że jaskiniowcy woleli blondynki. Wiadomość błyskawicznie rozprzestrzeniła się po całym globie, nieważne że była oparta na nieistniejących dowodach, nieważne, że została podważona przez innych badaczy. Do dziś przeżyła w popularnym przekazie. Trzyma się mocno, podobnie jak uparcie powtarzana teoria, według której neolityczne kobiece figurki były pornografią dla mężczyzn z epoki kamienia. Widać sprawdza się teoria, że kłamstwa powtarzane często przez polityków i badaczy stają się z czasem prawdą. I wszyscy możemy reprodukować owe „prawdy“ w błogim spokoju, że zawsze tak było i zawsze tak zostanie: on myśliwy, ona głodna w jaskini, czekająca na łupy przez niego bohatersko wywalczone.